Love, psychosis and NEP: Trip Report
Love, psychosis and NEP: Trip Report
To powinno być ostrzeżenie, a nie zachęcenie do używania NEPu, nie w taki sposób w jaki ja to robiłem. Zobaczcie co ta substancja może zrobić i jak w życiu namieszać. Historia prawdziwa.
NEP, n-etylo-pentedron. Miał mi zastąpić 3cmc i pare innych katynonów które używałem. Miał być bezpieczniejszy, bardziej komfortowy (prawda, zjazdy po nim słabsze miałem), mocniejszy. Po spróbowaniu go postanowiłem kupić większa ilość - taki mały hurt aby nieco oszczędzić. Ustawiłem się z miejscowym kolekcjonerem w KFC. Bo jakie miejsce jest lepsze na drug deale? Każdy chyba oglądał Breaking Bad. Zainspirowałem się.
Torebke z 10g NEPu otrzymałem, najadłem się kurczakiem i udałem sie do domu.
Pierwsze pare użyć było spoko, wydawało się, że dobrze kontroluje te substancję. Zwiekszałem zatem dawki i długosć trwania zabawy. Aż kilka dni później doszło do incydentu który sprawił, że odsatwiłem NEP na dobre (no, prawie, ucze się na błędach ale nie za skutecznie). Tego ciepłego majowego dnia miałem spotkać się ze swoją dziewczyną Natalią, jej siostrą Adą oraz jej chłopakiem. Ba, miałem ich zawieźć w pewne miejsce, więc dlaczego zacząłem dzień od inhalacji NEPem? Cóż, nie wiem.
Wypełniła mnie moc pentedronu! Jestem niczym pół-bóg, nietykalny, nieomylny. Ja nie chodzę, ja unoszę się nad ziemią z gracją nieśmiertelnego bytu. Popatrzcie, śmiertelnicy!
Nie wiem dokładnie kiedy, ale coś przeskakuje mi w głowie. Trochę kontekstu: zawsze podobala mi się siostra dziewczyny, ale nic z tym faktem nie zamierzałem robić. Byłem fair....
...więc dlaczego do cholery jestem na zewnątrz, biegajac od ogrodu do ogrodu (sąsiadów), ścinając co piękniejsze róże? Nie dla Natalii. Dla Ady, mojego low-key crusha.
Znajomi pytają, gdzie ja do cholery jestem. Dobre pytanie, gdzie kurwa jestem? Jak to wytłumaczyć? Miałem po nich przyjechać, przecież?
Aleoni nie rozumieją mojego artystycznego geniuszu. Nonszalancko zbywam ich: będe, ale musze skończyc coś bardzo ważnego. Siadam do komputera. Zaczynam przelewać moje uczucia na papier. Słowa układają się w wiersz. To wiersz miłosny. Nie piszę go dla Natalii, piszę dla Ady - Natka zrozumie przecież...
...wale kolejną kreskę. Ręce latają mi bez kontroli, trzęse się. Jestem zlany potem, ale ledwo to zauważam. Znó buczy telefon, ale to nieważne! Piszę dalej, dodaje wersy, kasuje stare, wprowadzam poprawki.
Wiersz musi być idealny. Tylko wtedy zrozumieją, że ich nie wystawiam, tylko TWORZĘ.
Skradzione róże spadają z biurka na podłogę, nawet nie wiem kiedy. Teraz podjest usiana czerwonymi płatkami i kremowym papierem z drukarki. To niedoskonałe wersje mojego wiersza, kolejne iteracje artystycznego uniesienia.
Ale oni niecierpliwią się. Są źli. Tak, byłem umówiony na 12, a co jest, 14? 14:30? Wale kreskę, hej, troche mniejszą, bo mam prowadzić. Oni tylko przeszkadzają...
Wreszcie mam to! Ada będzie zadowolona, może nawet... będzie moja. Teraz mogę ruszać na spotkanie z nimi. Wychodzę przed blok i staję przy samochodzie. Moje ręce dalej się trzęsą, szybkie spojrzenie w lusterko - widać, widać i to bardzo! Cholera, nie mogę tak jechać. Trzeźwa decyzja w szalonej sytuacji, jedyna, zdaje się, tego dnia. Nie wisadam za kółko w tym stanie. Jednak los chciał inaczej - od tego momentu sprawy potoczyły się błyskawicznie.
Stoję oparty o samochód, dumny z siebie, z tego kim jestem i co robie. Słońce praży, czuje się jak na plaży. Przyjemnie, jakbym się opalał. Po chwili wyciągam telefon i zamawiam ubera. Spóźniony o 4 godziny, ale musiałem przecież dokończyc wiersz.
Wtedy widzę, że ktoś do mnie podchodzi. TO SĄSIAD. Wysoki, łysawy facet z brzuszkiem, może po 40tce. Znany mi tylko z widzenia. Stoi z jakimiś ludźmi, rodziną zdaje się? On podchodzi do mnie. Jest zły, widze to na jego twarzy. Coś mówi, gestykuluje. Jest coraz bliżej.
Wtedy to się dzieje.
JESTEM ATAKOWANY, MUSZE SIĘ BRONIĆ. JAK ON ŚMIE!? DAM MU NAUCZKĘ
Rzucam się do samochodu po broń. Tyle razy ćwiczyłem na wypadek takiego scenariusza. Wystrzelony w kosmos adrenaliną (czas zwolnił) wyciągam, nie, wyszarpuje swoją pałkę teleskopową ze schowka.
Otworzyłem ją zbyt gwałtownie, huknąłem w przednią szybę. Pajęczyna pęknieć pojawia się na szkle.
PRZEZ TEGO SKURWYSYNA ROZWALIŁEM SWOJĄ SZYBĘ. NIE DARUJE MU, ZABIJE ŚMIECIA...
wychodzę mu na przeciw. Piana toczy mi się z pyska, jestem rozwścieczonym ogarem żądnym zemsty. Moja szyba, moja godność, on za to zapłaci!!!!
Sąsiad zawahał się. Stanąl. Ja również stanąłem. Wtedy do mnie dotarło.
DOTARŁO DO MNIE CO ROBIĘ
Wyobraź sobie z boku: trzęsący się, niemożliwie zlany potem typ z podrkążonymi oczami stoi przy samochodzie, który notabene blokuje wyjazd z ulicy. Zirytowany sasiad podchodzi domagając się, aby go przesunął. Bez ostrzeżenia typ rzuca się do auta, rozbija własną szybę w furii, wyskakuje na tamtego...
Sąsiedzi. Przynajmniej 5-6 osób na ulicy. Chuj wie ile w oknach. Czy już dzwonią na policję?? Wszyscy widzą to, jestem jak na patelni. Jakie paragrafy mogłem złamać??
NIE MAM SZANS. MUSZE UCIEKAĆ.
Fight zmienia się we SCAM, ot tak, jakby przełączyc pstryczek.
Skaczę do auta, zatrzaskuje drzwi, odpalam silnik trzęsącymi się łapami. Ruszam, ale jest ciężko - jadę tyłem w kierunku bramy osiedla. Ludzie krzyczą, jakaś kobieta biegnie za mną z telefonem w ręku. DZOWNI NA POLICJE. JUŻ JADĄ. JUŻ PO MNIE. PANIKA. Nie mogę trafić w brame, jade w prawo, w lewo, jadę tak, jak zatacza się pijak wracający do domu po nocnej libacji. Jestem przerażony, jestem jak zwierze zapędzone do kąta. To jest moje być albo nie być.
Koniec części pierwszej. Jeśli komuś się spodobało, to dodam część drugą tego melodramatu.
NEP, n-etylo-pentedron. Miał mi zastąpić 3cmc i pare innych katynonów które używałem. Miał być bezpieczniejszy, bardziej komfortowy (prawda, zjazdy po nim słabsze miałem), mocniejszy. Po spróbowaniu go postanowiłem kupić większa ilość - taki mały hurt aby nieco oszczędzić. Ustawiłem się z miejscowym kolekcjonerem w KFC. Bo jakie miejsce jest lepsze na drug deale? Każdy chyba oglądał Breaking Bad. Zainspirowałem się.
Torebke z 10g NEPu otrzymałem, najadłem się kurczakiem i udałem sie do domu.
Pierwsze pare użyć było spoko, wydawało się, że dobrze kontroluje te substancję. Zwiekszałem zatem dawki i długosć trwania zabawy. Aż kilka dni później doszło do incydentu który sprawił, że odsatwiłem NEP na dobre (no, prawie, ucze się na błędach ale nie za skutecznie). Tego ciepłego majowego dnia miałem spotkać się ze swoją dziewczyną Natalią, jej siostrą Adą oraz jej chłopakiem. Ba, miałem ich zawieźć w pewne miejsce, więc dlaczego zacząłem dzień od inhalacji NEPem? Cóż, nie wiem.
Wypełniła mnie moc pentedronu! Jestem niczym pół-bóg, nietykalny, nieomylny. Ja nie chodzę, ja unoszę się nad ziemią z gracją nieśmiertelnego bytu. Popatrzcie, śmiertelnicy!
Nie wiem dokładnie kiedy, ale coś przeskakuje mi w głowie. Trochę kontekstu: zawsze podobala mi się siostra dziewczyny, ale nic z tym faktem nie zamierzałem robić. Byłem fair....
...więc dlaczego do cholery jestem na zewnątrz, biegajac od ogrodu do ogrodu (sąsiadów), ścinając co piękniejsze róże? Nie dla Natalii. Dla Ady, mojego low-key crusha.
Znajomi pytają, gdzie ja do cholery jestem. Dobre pytanie, gdzie kurwa jestem? Jak to wytłumaczyć? Miałem po nich przyjechać, przecież?
Aleoni nie rozumieją mojego artystycznego geniuszu. Nonszalancko zbywam ich: będe, ale musze skończyc coś bardzo ważnego. Siadam do komputera. Zaczynam przelewać moje uczucia na papier. Słowa układają się w wiersz. To wiersz miłosny. Nie piszę go dla Natalii, piszę dla Ady - Natka zrozumie przecież...
...wale kolejną kreskę. Ręce latają mi bez kontroli, trzęse się. Jestem zlany potem, ale ledwo to zauważam. Znó buczy telefon, ale to nieważne! Piszę dalej, dodaje wersy, kasuje stare, wprowadzam poprawki.
Wiersz musi być idealny. Tylko wtedy zrozumieją, że ich nie wystawiam, tylko TWORZĘ.
Skradzione róże spadają z biurka na podłogę, nawet nie wiem kiedy. Teraz podjest usiana czerwonymi płatkami i kremowym papierem z drukarki. To niedoskonałe wersje mojego wiersza, kolejne iteracje artystycznego uniesienia.
Ale oni niecierpliwią się. Są źli. Tak, byłem umówiony na 12, a co jest, 14? 14:30? Wale kreskę, hej, troche mniejszą, bo mam prowadzić. Oni tylko przeszkadzają...
Wreszcie mam to! Ada będzie zadowolona, może nawet... będzie moja. Teraz mogę ruszać na spotkanie z nimi. Wychodzę przed blok i staję przy samochodzie. Moje ręce dalej się trzęsą, szybkie spojrzenie w lusterko - widać, widać i to bardzo! Cholera, nie mogę tak jechać. Trzeźwa decyzja w szalonej sytuacji, jedyna, zdaje się, tego dnia. Nie wisadam za kółko w tym stanie. Jednak los chciał inaczej - od tego momentu sprawy potoczyły się błyskawicznie.
Stoję oparty o samochód, dumny z siebie, z tego kim jestem i co robie. Słońce praży, czuje się jak na plaży. Przyjemnie, jakbym się opalał. Po chwili wyciągam telefon i zamawiam ubera. Spóźniony o 4 godziny, ale musiałem przecież dokończyc wiersz.
Wtedy widzę, że ktoś do mnie podchodzi. TO SĄSIAD. Wysoki, łysawy facet z brzuszkiem, może po 40tce. Znany mi tylko z widzenia. Stoi z jakimiś ludźmi, rodziną zdaje się? On podchodzi do mnie. Jest zły, widze to na jego twarzy. Coś mówi, gestykuluje. Jest coraz bliżej.
Wtedy to się dzieje.
JESTEM ATAKOWANY, MUSZE SIĘ BRONIĆ. JAK ON ŚMIE!? DAM MU NAUCZKĘ
Rzucam się do samochodu po broń. Tyle razy ćwiczyłem na wypadek takiego scenariusza. Wystrzelony w kosmos adrenaliną (czas zwolnił) wyciągam, nie, wyszarpuje swoją pałkę teleskopową ze schowka.
Otworzyłem ją zbyt gwałtownie, huknąłem w przednią szybę. Pajęczyna pęknieć pojawia się na szkle.
PRZEZ TEGO SKURWYSYNA ROZWALIŁEM SWOJĄ SZYBĘ. NIE DARUJE MU, ZABIJE ŚMIECIA...
wychodzę mu na przeciw. Piana toczy mi się z pyska, jestem rozwścieczonym ogarem żądnym zemsty. Moja szyba, moja godność, on za to zapłaci!!!!
Sąsiad zawahał się. Stanąl. Ja również stanąłem. Wtedy do mnie dotarło.
DOTARŁO DO MNIE CO ROBIĘ
Wyobraź sobie z boku: trzęsący się, niemożliwie zlany potem typ z podrkążonymi oczami stoi przy samochodzie, który notabene blokuje wyjazd z ulicy. Zirytowany sasiad podchodzi domagając się, aby go przesunął. Bez ostrzeżenia typ rzuca się do auta, rozbija własną szybę w furii, wyskakuje na tamtego...
Sąsiedzi. Przynajmniej 5-6 osób na ulicy. Chuj wie ile w oknach. Czy już dzwonią na policję?? Wszyscy widzą to, jestem jak na patelni. Jakie paragrafy mogłem złamać??
NIE MAM SZANS. MUSZE UCIEKAĆ.
Fight zmienia się we SCAM, ot tak, jakby przełączyc pstryczek.
Skaczę do auta, zatrzaskuje drzwi, odpalam silnik trzęsącymi się łapami. Ruszam, ale jest ciężko - jadę tyłem w kierunku bramy osiedla. Ludzie krzyczą, jakaś kobieta biegnie za mną z telefonem w ręku. DZOWNI NA POLICJE. JUŻ JADĄ. JUŻ PO MNIE. PANIKA. Nie mogę trafić w brame, jade w prawo, w lewo, jadę tak, jak zatacza się pijak wracający do domu po nocnej libacji. Jestem przerażony, jestem jak zwierze zapędzone do kąta. To jest moje być albo nie być.
Koniec części pierwszej. Jeśli komuś się spodobało, to dodam część drugą tego melodramatu.
Love, psychosis and NEP: Trip Report
Po takich doświadczeniach aż chce się powiedzieć, że granica między kreatywnością a paranoją jest czasem bardzo cienka.
Love, psychosis and NEP: Trip Report
Bardzo dobry materiał jako przestroga. Właśnie mam NEP i chcę go spróbować pierwszy raz, a dzięki Tobie będę pamiętał, że trzeba ostrożnie z tym odczynnikiem.
Love, psychosis and NEP: Trip Report
To tez kwestia indywidualna organizmukoncentrator wrote: ↑4 months agoBardzo dobry materiał jako przestroga. Właśnie mam NEP i chcę go spróbować pierwszy raz, a dzięki Tobie będę pamiętał, że trzeba ostrożnie z tym odczynnikiem.
Love, psychosis and NEP: Trip Report
Trip report mocny, serio. Widać, że NEP potrafi rozjechać psychikę, zwłaszcza jak się zacznie go traktować nieodpowiednio. Masz jaja, że to opisałeś tak szczerze , i chyba wielu się z tego czegoś nauczy.

Love, psychosis and NEP: Trip Report
Interesting story, a bit sad to loose control like that, nep is something to be taken seriously. As the others substances too in the end.
Is this really a true story ? I would like to read the end of the story please.
Keep it safe
Is this really a true story ? I would like to read the end of the story please.
Keep it safe
Love, psychosis and NEP: Trip Report
I jak ? Testowałeś? Podobne wrażenia jak u kolegi?koncentrator wrote: ↑4 months agoBardzo dobry materiał jako przestroga. Właśnie mam NEP i chcę go spróbować pierwszy raz, a dzięki Tobie będę pamiętał, że trzeba ostrożnie z tym odczynnikiem.

Love, psychosis and NEP: Trip Report
z nepem jak z ogniem - trzeba naprawde uwazac i mysle, ze tez miec troche wiedzy i obycia zanim się w go wejdzie







