First time with chemical smoking

General discussions about research chemicals. Descriptions of trips using RC and suggestions for their mixes.
Status:
mizxee585
Dyletant
Newbie
Topic author
Posts: 1
Joined: 3 weeks ago
Reputation: 1

First time with chemical smoking

Unread post by mizxee585 » 3 weeks ago

Siema, jestem tu nowy ogólnie nie mam żadnych przeżyć z proszkami i w tym temacie jestem zielony ale za to jestem reguralnym konsumentem baki. Po prostu nigdy mnie nie ciagnelo do mefa czy innych tego typu substancji. Mówie o tym bo jestem pewny ze wczoraj pierwszy raz zajarałem chemola i nie moge sie po tym pozbierać. Do rzeczy, ładny dzien mam wolne od pracy, dzwoni do mnie kumpel ze udalo mu sie ogarnac na wiosce sztuke jazzu od jakiegos Ukrainca. Bylem dosyc zdziwony bo mieszkam w naprawde małej wsi, sam zamawiam bake z daleka bo u nas po prostu nikt znajomy nie rzuca. Ucieszylem sie bo byla to dla mnie informacja ze bylbym w stanie pobierac sobie jazz na miejscu a nie zamawiac i czekac kilka dni. Złapalem sie z kolezka i pojechalismy do bezpiecznego spotu by wyprobowac skunksa. Wiem co pewnie sobie pomyślicie „sztuka na dwoch?”. Niestety mi na leb nie kapie kwitem a tez nie chcialem odrazu pobierac nieznanego mi sortu w duzych ilosciach wiec zostalismy na sztuce, i cale szczescie.. Wyciagnalem przyrządy do palenia: rura, tytoń i woda. Kolezka wyciagnal sztuke z pozłotka i ukazaly sie moim oczom 2 sredniej wielkosci bobki. Jazz jak jazz, nic specjalnego, wygladal normalnie zapach rowniez normalny lecz oboje nie bylismy pewni odmiany. Przerobiliśmy temat z tytoniem i zdecydowalismy sie na wiadra no bo niestety sztuka starczy na 3/4 nabite cybuchy wiec to mijało sie z celem a jak wiadomo do lufki wchodzi o wiele mniej a i tak da rade cos z tego wyciagnac. Nabilem cala lufe i przystapilem do palenia. Zajebalem wiadro, smak skuna byl okropny, nigdy w nie palilem skuna ktory tak zle smakowal. Na poczatku nic nie poczulem bo mam juz jakas tolerke do baki wiec nabilem kolezce i on przystapil do jarania. Gdy kolezka skonczyl palic ja zaczalem odczuwac pierwsze skutki zapalenia tego syfu, zaczalely mi sie trzasc rece, nie moglem sie na niczym skoncentrować czulem jakby moj leb wazyl tone ale nie chcialem pokazywac przy kolezce ze zgonuje, z poczatku uznalem ze to po prostu mocny buch ktory mnie jebnal a ja sobie wkrecam zla fazke. Kolezka tez po chwili zaczal odczuwac dyskomfort, mowil ze go leb napierdala i poszedl spac na siedzaco (spot byl bezpieczny wiec pozwolilem mu na to), probowalem go budzic ale spal jak kamien. Szturchalem go to odpowiadal pol slowem albo bez sensu. sam myslalem ze mnie wkreca wiec nabiłem sobie drugie wiadro. Zajebalem smak tak jak wyżej wspomnialem okropny, jakby słodko-kwaśny jakkolwiek to brzmi. Po drugim wiadrze juz mialem grubo, wpadlem w panike, ekran mi sie trzasl a ja sam nie bylem w stanie usiedziec w miejscu. chodzilem po pokoju z glowa w dole co chwile pijac wode. W peaku fazy uznalem ze nie bede wiecej tego palil bo mam po prostu za grubo i sam sobie ze soba nie radze a do tego mialem ziomka do ogarniecia. Pomyslalem ze to zwykly bad trip no kazdemu sie zdarza chyba. Po chwili zaczelo mnie zbierac na wymioty, wyrzygalem sie i usiadlem obok ziomka było mi troche lepiej lecz nadal mialem problemy z koncentracja chociaz tak naprawde sam nie wiem jak to opisac, nie umialem po prostu o niczym myslec, mialem wahania nastroju co chwile chcialem sie smiac a z drugiej strony bylem przerazony tej fazy przy tym kolezka caly czas spal. Czas praktycznie nie istnial, siedzialem i meczylem sie przy tym coraz ciezej mi sie oddychalo a gdy zerkalem na zegar to czas stal po prostu w miejscu. Nie czułem sie najarany, nie mialem czerwonych oczu. Chciałem zabrac ziomka i pojechac ze spota do mnie do domu bo zaczalem miec schizy. ogolnie spot to opuszczona chata, wiedzielismy ze jest bez przypalu ale tez nie chcialem tam siedziec bo z kazda chwila bylo mi tylko gorzej nawet po tym jak sie wyrzygalem. Wstalem wzialem kluczyki do auta i wyszedlem na chwile przed chate caly czas majac ziomka na oku. Tak mialem go na oku ze probujac wyjsc z tej chaty zajebalem glowa o framuge drzwi. To juz tylko pogorszylo sprawe, nie dosc ze ta faza sie nie konczyla a wrecz ciagle narastala to jeszcze do tego rozcialem se leb. Bylem wykonczony usiadlem na podlodze spogladajac na kolezke i tak siedzialem, nie wiem ile czasu spedzilem siedzac na podlodze wlasciwie z tego momentu malo pamietam ale wkoncu wstalem i zaczalem budzic chlopa bo juz mialem wszystkiego dosc. On lekko przytomny wkoncu wstal, kazalem mu sie polozyc w aucie powiedzialem ze zabiore go do siebie, cos tam mruczal i znowu usnal ale juz w aucie wiec moj cel zostal osiagniety. Wrocilem sie do chaty zeby zebrac itemy, wtedy schizy zaczely narastac. slyszalem dziwne dzwieki i cienie mezczyzny i kobiety. W tamtym momencie bylem juz tak posrany ze trzasnalem drewnianymi drzwiami i udalem sie do samochodu. Usiadlem odpalilem radio i siedzialem, nie odjechalismy bo zdawalem sobie sprawe przejazdzka w takim stanie przez miasto nie jest dobrym pomyslem tymbardziej ze u nas kazdy kazdego zna i nie chcialem zeby znajomi czy tez rodzina widziala mnie w takim stanie. Robilem sobie reguralnie zdjecia bylem blady jak sciana ale tak jak wspomnialem po oczach nic nie bylo widac. Przez ten caly czas siedzac w samochodzie sluchalem radia i w simie tak czas zlecial. Ziomek spal nadal. Zaczelismy jarac okolo 16 a dopiero o 20 wyjechalismy do domu, przez ten caly czas kolezka spal. Dojezdzamy do mnie pod blok, siła wyciagnalem go z auta bo typ kompletnie nie kontaktowal, moze tylko otwieral na chwile oczy, bełkotał coś i znowu zapadal w sen. Udalo mi sie go dotargac do mieszkania mimo ze mialem wszystkiego dosc i sam zaczynalem modlic sie w windzie zeby ta faza sie juz skonczyla. Wszedlismy do mieszkania a raczej ja wszedlem bo ziomek osuwal sie po scianach jakby wyłoił z 2 litry czystej. Polozyl sie na wersalce a ja poszedlem do swojego pokoju z komputerem i tam przesiadzalem ta cala faze az wkoncu sam z siebie zasnalem. Wstalem jakos o 9 kolega tez rano nie spal i siedzial na telefonie, byl nadal zmieszany ale dalo sie z nim juz porozmawiac z sensem. Zamowilismy szame zjedlismy i kolega pojechal do domu. Ogólnie mija juz dzien od tej fazy a ja nadal czuje jakbym byl tym „naćpany”, mam ciagle zwidy i jestem strasznie rozdrażniony. Od tego czasu nie czuje sie jakoś sobą.
Wiem że opisałem to dosyc chaotycznie ale uwierzcie mi ze tak samo przezywalem ta faze.
Mieliscie kiedys stycznosci z chemolem? Jak wasze wrazenia i jak poradziliscie sobie z ta faza?

Status:
Champion63
Narkotykacz
User avatar
Użytkownik
Posts: 344
Joined: 2 years ago
Reputation: 44

First time with chemical smoking

Unread post by Champion63 » 2 weeks ago

Dobrze opisany trip, choć pewnie pisany pod wpływem, więc ze składnią ciężko, ale ogolnie na plus.

Status:
KotPerski
Odkurzacz
User avatar
Użytkownik
Posts: 853
Joined: 4 years ago
Reputation: 264

First time with chemical smoking

Unread post by KotPerski » 2 weeks ago

Chemior chemiorowi nie rowny
Mogla to byc maczana a moglbyc zwykly skunior prysniety lakierem albo namoczony woda z cukrem
Tylko fotki i dokladny opis by mogly to sprawdzic a po fotach tez mogloby okazac sie ze same foty nie starcza tylko trzeba by dotknac i powochac w kazdym razie walcie tego ukra na suke i uwazajcie co palicie :smoke:

Status:
KajKoO
Sniffiarz
User avatar
Newbie
Posts: 153
Joined: 1 year ago
Reputation: 10

First time with chemical smoking

Unread post by KajKoO » 2 weeks ago

KotPerski wrote:
2 weeks ago
Chemior chemiorowi nie rowny
to prawda ale ja lubie szczerze takie fazki spidujace sa innym urywalo glowe a ja sie dobrze bawilem. Jeden to byl prze kozak taki swojak zoltawy pachnacy perfumem, ajj mial kopa :smoke: :lol: