przedawkowałam 4cmc, a następnie benzodiazepiny, jak to się stało ciężko mi wyjaśnić. utrata kontroli oraz pomyłka wagi przy pudrze, zapewne.
czułam, że umieram. głowę zalewały mnie jednostajne fale gorąca, mrowiące i palące, serce waliło z prędkością światła, duszność, dreszcze, napięcie mięśni, posikałam się, nie mogłam skupić wzroku, każdy dźwięk powodował namacalny ból, głowa wirowała i byłam pewna, że znajdą mnie w łazience na podłodze i taki będzie mój koniec.
wszystkie leki jakie miałam pod reką łykałam jak cukierki modląc się aby to się skończyło. benzo, ketrel, hydroksyzyna. straciłam przytomność na kilkanaście godzin, następnie spałam co najmniej 24 godziny z przerwami na jedzenie.
moja teoria jest taka, że przedawkowanie było silnie połączone z napadem paniki, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. obecnie jestem nadwrażliwa nawet na kawę, ciągle czuję mrowienie z tyłu głowy - przez co wydaje mi się, że zaraz zacznę przeżywać to co wtedy. najzwyczajniej ciągle jestem świadoma swojego strachu - boję się bać.
fizycznie i psychicznie jestem o dziwo stabilna, jedynie w tle ciągle coś się tli... pocą mi się lekko dłonie i stopy, jestem nadmiernie czujna, odrobinę niespokojna.
pisząc o tym, myśląć, przypominam sobie - czuję zawroty głowy.
proszę o pomoc, radę, co robić, jak o tym zapomnieć, jak się uspokoić... czy powinnam zgłosic się pilnie do psychiatry czy trwać na jakiś ziółkach i się zwyczajnie całkowicie oderwać od świata RC... proszę powiedzcie, że nie przypaliłam sobie styków na zawsze
