12:28 - 50mg, sniff!
12:33 - oho, uderzyło. od razu odczuwalne zamotanie, czuje, ze moge zaczac cos robic. natychmiast zamieniam serial na muzyke minimal techno. cieszę się, odchodzi zmęczenie, wszystko staje się prostrze, łatwiejsze. chcę wstać, wręcz muszę wstać. zaczyna mnie nosić. to odpowiedni moment. dam radę, a muzyka nastraja i jest idealna. myślę sobie 'jeeee, tego chciałam"
12:38 - wstaje, czuje rush. zabieram sie za obowiazki domowe. dziurka w nosie zmrożona, lekko znieczulona, węch osłabiony. skupienie wzrasta.
12:49 - czuję jak w środku dygocę. w ustach sucho. serce przyśpieszyło wyraźnie. mam motywację, jest przyjemnie ale nie doświadczyłam euforii prócz przyjemności z wejścia. to nie błogość, a zwykłe zadowolenie. zrobiło mi się cieplej aczkolwiek powodem może być równie dobrze ruszenie się z miejsca. czynności wykonuję płynnie aczkolwiek troszkę mieszam sie we własnym planie działania. troszkę tu, troszkę tam, aby końcowo wykonać wszystko idealnie.
13:00 - od wejścia aż do teraz było najlepiej. najmilsze efekty odeszły. na pewno. decyzja o jedynej dorzutce dzisiejszego dnia, również 50mg. znacie to parcie. ulegam, bo wiem, że jeden raz jest dopuszczalny. przedłużenie najlepszego stanu.
13:30 - doszło napięcie mięśni, głównie w nogach. za sprawą poruszonego serca jest ciepło i przyjemnie. nie czuję pragnienia ale od czasu do czasu sączę sok. większość prac domowych wykonana, teraz czas przygotować się na rozdzielenie umysłu i ciała. będzie spokojniej. wiem, że na więcej nie mogę sobie pozwolić, nie wyjdzie z tego nic dobrego. skupiam się na tym aby zadowolić się obecną chwilą.
13:40 - ciągle odczuwam pełen zakres działania jednak przyjemność uleciała. czuję się normalnie - psychicznie - stabilnie. fizycznie - w środeczku ciągle zachowany rush. nie jest idealnie.
14:00 - no i to jest moment ktorego bardzo nie lubie.
pusta stymulacja, napięcie widoczne na twarzy. lekko przymulona głowa, zaczyna ćmić. oddech się jakby spłyca. w środku dalej nosi. muzyka już nie daje radości. spokój przy wyciszeniu się gdzieś zatraca, denerwuje sie ale nie jestem pewna czy to rozdrażnienie czy stres spowodowany tym, że robi się nieprzyjemnie. już mi się nie chce chodzić po domu, brak tej pozytywnej energii ale nie jest to jeszcze zmęczenie.
14:37 - czuje się względnie normalnie. delikatne rozdygotanie obecne. siedzę w miejscu, piję herbatę. boli mnie głowa. dokuczliwe cholerstwo. nie lubie tego stanu. podświadomie samą siebie uspokajam, pocieszam, przy takiej dawce i tak jest znośnie.
15:55 - głowa dalej boli. ciało uspokoiło się kompletnie, nie wyczuwalne napięcie czy serce, zwykły spoczynek. lekko przytyka mi nos po stronie, której użyłam. witam gluty. zrobiło mi się zimno.
nie odczuwam zmęczenia, największym problemem jest ciśnieniowy, lekko pulsujący ból głowy.
najlepszym lekarstwem jest nie ruszac się zbyt wiele. a i zjadłam coś, bo o dziwo chciało mi sie jesc.
16:10 - możliwe, że bół glowy bede odczuwac do wieczora. jest względnie ok ale to za sprawa małej dawki, tylko jednej dorzutki i położeniu się gdy poczułam zejście. nie rozwaliło mnie, po prostu porządnie pobudziło, a wiem, że może być lepiej, bo bywało lepiej ale zjazd jest wtedy przeokrutny. to co opisałam brzmi całkiem znośnie prawda?
no to weźmy sobie już 80mg, trzy dorzutki tej samej dawki, użycie obu dziurek z czego ostatni sniff wpadł kiedy już czułam zjazd (to go oddaliło ale go oczywiście wzmocniło)...
no i uboki się zwiększyły: dreszcze ale takie wewnętrze, nie zauwazylam, aby drżały mi rece. zimno i to bardzo nieprzyjemne zimno na które kołdra niewiele pomaga i potliwość jednocześnie. szczękościsk, mielenie gębą, ból gardła od spływu, ból zatok, suchość ust i jamy ustnej mimo picia, ból przełyku z braku jedzenia, rozdygotanie które zamiast godziny trwa trzy, trudności w skupieniu się, drażliwość już taka całkiem realna, nie wiadomo co robić, ból mięśni, a dalej chcialoby sie chociazby wycierac blaty... zawalony nos, ucisk, mega gluty które nie zawsze chcą dac się wydmuchać. problemy z zaśnięciem przy nadużyciu, sen płytki, przerywany, a do tego chrapanie no bo przez nos nie idzie oddychać. nadwrażliwość na światło i wiatr tez wystepuje. brak apetytu, kompletnie nic nie smakuje.
jak czasowo to się prezentuje?
półtorej godziny działania na dwóch dawkach (30min + 30min + 30 minut ale już takie niezbyt miłe), zjazd 2 godziny (gdzie mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że po prostu jest bardzo nieprzyjemnie dopóki sie nie uspokoję) + ból głowy do końca dnia.
na małych dawkach wystarczy sie położyć i będzie o wiele lepiej, podczas nieogarniętego, kompulsywnego dociągania ból głowy jest tak mocny, że jeśli tylko się ruszę to pulsuje i rozsadza czaszke. nie mozna wykorzystac tej sztycznej energii bo cialo nie daje rady.