Gołąbek z zapasem 3cmc BIG dotarł już parę dni przed badaniami.
Dzień 1
Zjawiam się wieczorem na kwadracie u panny aby pomóc w zrobieniu klimatu. Gdzieś tam w międzyczasie wyskakuję spotkać się z ziomkiem, który przywiózł MJ w zamian za próbki kryształów.
Tak mniej więcej o 22:30 zaczynamy. Na pierwszą noc dysponujemy takim menu:
- estoński likier kawowy (16%) 0,5l
- wino Mogen David Pomegrante 750ml
- MJ (miało być dopiero na drugi dzień, ale okazało się, że do snu potrzebowałem) 1,5g
Do tego gama umilaczy nastroju, w postaci świec, lampionów, kominka i olejków eterycznych zarówno w sypialni jak i w łazience. Umówiliśmy się, że ma być jak na najlepszej randce życia (choć niby na pierwszej nie idzie się do łóżka XD ) stąd wyprasowałem swoją koszulę w stylu MC, zaś ona założyła cudowną niebieską sukienkę z gorsetem, w której wyglądała jak czarodziejka, do tego pantofelki pod kolor, choker pod szyją itd. Było dworsko ^ ^
Zaczęliśmy muzą (Delain - Apocalypse & Chill) i wspólnym tańcem, który szybko podkręcił temperaturę na tyle, że wkrótce bardziej wiliśmy się przyklejeni do siebie w pettingu. Kolejne części garderoby wędrowały z daleka od naszych ciał, aż skończyliśmy na łóżku - było delikatnie, zmysłowo, z paroma mocniejszymi momentami. Gorąca woda w wannie była już napuszczona, więc zaniosłem ją tam. Zmieniliśmy klimat na bardziej folkową nutę (Shireen - Matriarch) i spędziliśmy miły czas w wodzie, rozmawiając i delektując się winem. Wróciliśmy do sypialni/salonu i wrzuciliśmy film (Przekręt). Leżakowaliśmy, ona winko ja likier, smyrganie i inne podchody, więc film sobie leciał a my znowu bara bara. Spaliłem w kuchni holenderską cygaretkę, dolałem pannie wina i dokończyliśmy zabawę. W związku, że od Sylwestra nie tykała alko, to winko ją porobiło, więc widząc, że ma ochotę na sen, spaliłem lufke MJ i położyłem się obok. W tle leciał instrumentalny album (The Mission - Another Fall of Grace), przy którym miałem piękny lot, nim w końcu usnąłem).
Dzień 2
Wstaję wcześniej aby zrobić śniadanie z podaniem do łóżka. Idę po kwiaty, wiem, że lubi doniczkowe, więc wybieram storczyk w kolorze wrzosowym. Oglądamy do końca Przekręt, a następnie Legion Samobójców. Koło południa zaczynamy imprezkę z następującym menu:
- metaklefedron (3cmc Big) 5g
- metafedron (3mmc) 1g
- MJ 1,3g
- piwo Guiness 500ml x3
- estoński likier kawowy (16%) 0,5l
- lody bakaliowe
- lód z zamrażarki w różnych kształtach
- parę butelek wody 1,5l
Rozpoczynamy od jakiejś szamy (już nie pamięytam czy to był chleb ze smalcem tylko, czy może resztę z porannego śniadania czyli jajka sadzone na pieczarkach, papryce, pomidorach koktajlowych z miksem sałat na wierzchu i serem żółtym). Następnie posypałem dwie kreski metaklefedronu po 100mg każda. Przyjęliśmy sniffem i wskoczyliśmy na łóżko oglądać dalej Legion Samobójców. Materiał wszedł, dociągnęliśmy troszkę i otworzyliśmy piwko. Jak już byliśmy pewni, że przesłane smakołyki są tym co chcieliśmy to zabrałem się za montowanie szprycy. Umówiliśmy się, że jedziemy z metaklefedronem łeb w łeb, czyli te same dawki walimy, chyba, że mixowałem sobie z metafderonem, wtedy panna otrzymywała solo, gdyż źle znosiła iv ten materiał. Przygotowałem jej za to później pigułkę 3mmc(250mg) ale jakoś nie było szału – bardziej odczuła uboki tj. szczękościsk niż jakąś fazę (co mnie lekko zdziwiło). Generalnie jakoś po 15-tej poszła pierwsza działka iv tj. 220mg na głowę. Było ok, choć bez rewelacji, oboje czuliśmy niedosyt, jednak wolałem nie ryzykować z wyższą dawką na początek. Odmierzyłem też nieco materiału (jakieś 200mg) na późniejsze dorzutki dla niej, z palca per vagina, to uzupełnienie podniosło należycie poziom satysfakcji – szczególnie, że fajnie po krótkim lodzie uwalić pałę w towarze i wsunąć w cipkę. Oczywiście po aplikacji zajęliśmy się sobą w łóżku. W tle leciała jakaś zwariowana ale nie przeszkadzająca muza (Revolting Cocks albo coś innego w tym stylu). Kiedyś powiedziała, że lubi melodie, choć bitowe rzeczy też są fajne bo przy nich może mi robić do rytmu XD. Po godzinie dorzutka tj. 250mg na głowę metaklefedronu (u mnie jeszcze było w pompie z 30-50mg 3mmc). Jej weszło w jakiś dziwny kanał bo bez wjazdu (też tak kiedyś miałem). Z kolei u mnie na raty, więc tak połowicznie zadowolony byłem. No ale kop, kopem, najfajniejsze to są łóżkowe harce, a że po towarze libido kosmiczne, a możliwości takie, że pół nocy człowiek piłuje aby się spuścić to wiadomo co dalej się działo. Lód z zamrażarki fajnie wchodził tu i tam – lubimy sobie powciskać wzajemnie, ona jeszcze tricki robi z lodem przy oralu, więc iście szalony czas mieliśmy. W trakcie poszły jeszcze 3 aplikacje iv z dawkami 3cmc kolejno 280mg, 300mg, 320mg na głowę, do tego dodawałem trochę metafedronu dla siebie. Odstępy pomiędzy aplikacjami tak średnio 2h. U niej równiutkie wejścia. Po każdym strzale miała falę ciepła, szum w uszach (tzn. wrażliwość na dźwięk była duża) i mega przyjemność – z wrażenia kładła się na łóżku w odlocie, a ja w tym czasie starałem się wbić, co nie było łatwe bo przy moich kanałach wazo szybko uniemożliwiało ładne podanie. Co ciekawe miała zero wjazdu na serce czy na oddech co u mnie akurat przy wyższych dawkach jest normą na wejściu. Koniec końców ona tej nocy pełnię mocy czuła, a ja tak pół na pół (tyle razy co igłę zmieniałem, rękę, kanał to mała bania, krew zdrowo płynęła). Gdzieś tam w środku nocy zapaliłem cygarko, był też joint, a później dwu godzinny spacer promenadą, plażą itd. Nad ranem mieliśmy jeszcze około 700mg metaklefedronu i jakąś resztę metafedronu (może 200mg). Zrobiłem jej ostatnią szprycę (300mg) i znowu odmierzyłem 200mg na aplikację z palca. Sam próbowałem podać sobie mixa 3cmc/3mmc ale bezskutecznie i musiałem wlać wszystko z pompy per rectum. Zostało na blacie coś na sniffa dla mnie, zaś dla niej to odmierzone na aplikację z palca. Ogólnie bawiliśmy się dobrze, choć większą radość mieliśmy dnia pierwszego. Czuliśmy, że materiał jakby mniej kopał niż na poprzednich schadzkach (może tolerka) i szybciej powodował wazokonstrykcję – zarówno metaklef jaki i metafed miały żółtawe odbarwienia, 3cmc mniej półprzezroczyste. Prawdopodobnie, tak jak wcześniej pisałem (w innym miejscu na forum), materiał zdążył się nieco utlenić, co sugeruje że mogła to być końcówka partii czy danego wora u V. Wracając od niej wziąłem na drogę około 350mg klefedronu – temat opisałem w dziale tematycznym 4cmc Big u V, u którego się zaopatrywałem.
Na teraz i być może na przyszłość to mój ostatni taniec, jednak nie z tą panną a z RC.
Ostatni taniec (3cmc, 3mmc, alk, MJ + klimat)
Ostatni taniec (3cmc, 3mmc, alk, MJ + klimat)
ja pierdole co za pojebana historia przeczytalem wszystko i nie zaluje pozdro
Ostatni taniec (3cmc, 3mmc, alk, MJ + klimat)
I to był piękny taniec
Kolorowe kredki w pudełeczku noszę;
Kiedy je poproszę, namalują wszystko to, co chcę!
Kiedy je poproszę, namalują wszystko to, co chcę!
Ostatni taniec (3cmc, 3mmc, alk, MJ + klimat)
Zapomniałem wspomnięć, że te lody bakaliowe to zjedliśmy w nocy jak nastykani byliśmy, bo dobrze coś tam na ruszt wrzucić
Solid State Society