Unread post
by Rathy » 3 years ago
This post has high reputation.
Nie jestem osobą, której definitywnie udało się zerwać z nałogiem, nie trwam w czystości, nie mam czym się pochwalić przed znajomymi.
Osoby uzależnione są chyba oficjalnie traktowane jako jednostki chore. U mnie uzależnienie jest symptomem choroby, objawem, nieprawidłowym mechanizmem.
Uzależnionym jest się do końca życia i z tego powodu ma on do końca swoich dni pozostać trzeźwy. Bardzo nie lubię tego założenia i buntuje się przeciwko niemu.
Chociaż moja historia jest przewrotna i pełna sprzeczności.
Otóż gdy dowiedziałam się, że narkotyki można bez problemu kupić w Internecie i to w dodatku tanio - mając pieniądze i absolutnie nic do stracenia - kompletnie się w tym zatraciłam, co w dość krótkim czasie przerodziło się w uzależnienie.
Wydawało mi się, że wszystko mam pod kontrolą i bla bla bla. Zaczęły się ciągi. Znacie rozwój wydarzeń.
W końcu doprowadziłam do incydentu, który zmienił moje spojrzenie na świat. Lekki zespół serotoninowy, atak paniki, przerażenie, ból.
Krótka piłka: towar do kibla. Czas to zakończyć, zająć się sobą. Strach skutecznie poradził sobie z tęsknota za używkami. Nie mogłam przecież pragnąć tego czego tak bardzo się boję. Była to trudna ale niezbędna lekcja. Otworzyła mi oczy.
Czas mijał, a rany się goiły, lęk ustępował. Tłumaczę to ciekawością i chęcią sprawdzenia siebie... Ale znów sięgnęłam po narkotyki. Nigdy wcześniej nie byłam tak ostrożna i niepewna... Niepokój mnie nie obezwładnił, działanie substancji było odpowiednie i przyjemne. I tak oswajałam niepewność, zawsze z bliską osobą u boki i z Xanaxem w pudełeczku. Za czwartym razem wiedziałam już, że nie ma czego się bać. Wystarczy kontrolować dawkę, przetestować substancje. Było jak wcześniej, jakby zupełnie nic się nie stało. Trauma odeszła.
Wiedziałam, że biorąc z kimś jestem bezpieczna, a w razie problemów nie będę bała się wezwać karetki, bo życie to najcenniejsze co mam.
Zażywanie okazjonalne, czyli tak jak powinno się to robić. Z założenia. Bo tak jest dobrze.
Niestety jestem uzależniona, tracę samokontrolę gdy jestem sama, chce więcej i więcej, nie potrafię przestać, nie umiem się kontrolować. Tak będzie już zawsze. Jednak ja chce udowodnić sobie, że da się zażywać substancje okazjonalnie i nie spowoduje to zawalenia się całego świata, od tak. Nie jest to łamanie się, zawód, rozczarowanie, wstyd. Nie zamierzam do końca życia być abscynentem. To głupie. Nie zamierzam wypominać sobie, że coś wciągnęłam tylko dlatego, że no przecież nie powinnam i mi nie wolno. Bo uzależnieni do końca życia już nie mogą, taka zasada. Chcę korzystać z życia i jednocześnie stąpać twardo po ziemi, nie narażając się na powtórkę z rozrywki. Tym razem naprawdę mam i będę mieć kontrolę. Nie pozwolę sobie na popełnienie drugi raz tego samego błędu. Zamawiam najmniejsza możliwą ilość co mniej więcej 2 miesiące. W międzyczasie jestem całkowicie czysta, odpoczywam, regeneruje się, zapominam o tym, że w ogóle ćpanie istnieje. Nie wchodzę tez w tym okresie na forum aby mnie nie kusiło i aby się całkowicie odciąć od tematu. To bardzo pomaga, naprawdę. Nie będę wpadać w ciągi jeśli nie będę mieć dużych ilości naraz wszystkiego. I jestem przekonana, że można uczyć się na błędach i stać się silniejszym, jednocześnie nie męcząc się, korzystając z przyjemności, jaką dają narkotyki. Rozsądnie, z umiarem.
lubię świat nierzeczywisty
to nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy