Nieprzeczytany post
autor: janekbajgiel » 3 lata temu
Ten post ma wysoką reputację.
Też się może podzielę jedną z moich historii, trochę ku przestrodze, a może komuś to jakoś pomoże. Koło roku temu poznałem się trochę lepiej z twardszymi narkotykami. W moim życiu przy okazji zaczęło się sporo zmieniać, nie tylko z uwagi na wcześniej wymieniony fakt. Z dnia na dzień zdarzyło się tu częściej kreskę walnąć, tu nocka z kolegami, wiadomo jak jest. Prawdziwy problem zaczął się robić gdy poznałem MDMA w krysztale. Znajomość z tą używką łączyła się czasowo z zakończeniem mojej relacji z aktualnie już moją byłą dziewczyną. Jako, że nie był to psychicznie dobry okres, naturalną dopaminę zacząłem zastępować tą sztuczną. I tutaj zapalam już pierwszą lampkę dla potomnych. NIGDY ale to NIGDY sztuczna dopamina nie zastąpi Ci naturalnej. To kosmiczna pułapka która właśnie zaczyna Cię wciągać. Jako, że miałem dostęp do dobrej emki w dobrej cenie szybko się wciągnąłem. Na początku raz na dwa tygodnie, potem raz na tydzien.. co 4 dni.. co 2 dni i chyba wiadomo jak się skończyło. Nawet nie ogarnąłem jak skończył mi się dostęp do emy i zacząłem walić piguły. co dziennie/ dwa dni potrafiłem jeść po parę groszków. Psycha zaczęła się sypać, znajomi zaczęli inaczej rozmawiać. Ciężko było by ktoś traktował mnie serio. Jako iż jestem regular userem marihuany(sztuka dziennie w tamtym okresie to było absolutne minimum). To stany maniakalno depresyjne zaczęły być standardem. Każdy zaczyna być wrogiem, ty nie masz na nic siły, nie myślisz już o jedzeniu, zdrowiu, siłowni, życiu . Musisz się naćpać i chuj. Schizy i wkręty nasilały się z każdym dniem. Z każdym też dniem czułem jak słaby się robię fizycznie, problematyczne były najprostsze czynności jak dosłownie zrobienie herbaty, wszystko niesamowicie mnie męczyło. Czułem się normalnie tylko po tym jak znowu zajebałem pigułe. Cały ten ciąg brania regularnie trwał z 3 może nawet z 4 miesiące, ciężko mi powiedzieć czas w tamtym okresie to abstrakcja. Zaczęło do mnie docierać(nie było to łatwo będąc prawie ciągle sćpanym), że robi się bardzo źle gdy nie mogłem zasnąć z bólu ciała, szczególnie pleców. Zacząłem mieć noce, gdy na trzeźwo wykrzywiało mi całe, dosłownie całe ciało. Czułem jakby moje kości były z kruchej gumy, jakby ktoś ruszał kośćmi w środku mojego ciała. Jakby waga mojego ciała miała mnie złamać w pół(nie da się tego uczucia opisać słowami) ale dosłownie płakałem, bóle wypłukanego z witamin i minerałów ciała połączone z mocnymi już rysami na psychice zrobiły swoje. Po jednej z takich nocy postanowiłem, że starczy tego. Nie szukałem pomocy u innych, jestem zdania, że najlepszym psychologiem czy psychiatrą potrafimy być my sami. Przestałem brać emke przez bodajże tydzień, może półtora. Otoczenie, cisek itp jednak zrobiły swoje i znów się skusiłem. I od tamtego razu już NIGDY ale to NIGDY do tej pory nie miałem normalnej fazy po MDMA. Po zarzuceniu zaczęło robic mi się grubiej niż zawsze, czułem, ze będę miał fazę życia. Po 10 minutach okropnych nudności i wstrzymanych wymiotach bo przecież gdzie ja bym mógl grocha zmarnować i zwymiotować faza zeszła mi praktycznie całkowicie a nudności także ustały. Czułem się jakbym wziął z 1/5 tabletki. Czyli nie trzeźwy ale też nie naćpany. Od tamtej pory mam podobnie za każdym razem gdy zdecyduję się spróbować faza albo zaczyna niebotycznie narastać i gaśnie jak opisałem to przed chwilą, albo zatrzymuje się na wczesnym etapie rozkładu i wiszę w tym stanie wpółćpania. Nie wiem czym jest to spowodowane, ale mówiąc szczerze w jakimś stopniu pomogło mi rzucić to gówno. Jeszcze bardziej przestało się chcieć niszczyć sobie ciało, dla bólu brzucha i chujowej fazy. Aktualnie myślę, że mogę spokojnie powiedzieć, że wygrałem z nałogiem. Jeżeli już zdecyduje się coś zjeść (może w końcu kiedyś znowu klepnie hehe) to nie mam ciągoty, wręcz jak widzę piguły robi mi się w chuj niedobrze i często nie mogę na nie patrzeć. Zachowanie paru miesięcy abstynencji po zażyciu emy jest teraz dla mnie naturalne i oczywiste. Bez tego czuje się oczywiście niebotycznie lepiej, choć wiem, ze mój układ serotoninowy już nigdy nie będzie taki sam i mam świadomość jak bardzo dużo zdrowia i życia mi to zabrało i, że to proces nieodwracalny, Jedyne co bym chciał wiedzieć przed całym wciągnięciem się w ten syf to to jak bardzo to uzależnia. Bo wiadomo słyszało się nie raz, że to uzależniające, ale no co kawa też uzależnia nie? I właśnie tym tokiem myślenia nigdy nie idźcie, to gówno ściąga jak mój stary zasiłek dla bezrobotnych. Pozdro wariaty wszystko dla ludzi tylko z głową pamiętajcie.