Jakiś czas temu miałem dość ciekawy sen, którym chętnie się z wami podzielę.
![Bardzo szczęśliwy :E](./../images/smilies/icon_e.gif)
Wraz z kumplami planowaliśmy ustawić się na skuna, a jako, że w mych objęciach, był konkretny sort który nie jednego kozaka wypierdalał z papci, postanowiłem "postawić" jako dobry kolega. Ogólnie, skoczyliśmy jeszcze do znajomych w plener, żeby pogadać, a później móc już na swobodzie tripować po mieście, ale w trakcie drogi, w mojej bani narodził się pomysł aby wypróbować szarego volka z tym zielonym wypierdalaczem. Szybki skok na chawirę, od razu wrzuta, i jazda do znajomych. Minęło może z piętnaście minut, MJ skręcone w tłuścioszka, więc nic innego jak poczekać jeszcze dziesięć minut, aby fazki mogły się jakoś skumulować i ruszać w tripa. Minął wspomniany czas, mówię do kumpli, żebyśmy się przeszli na ławkę w wiadomym celu. Szybko pożegnaliśmy się ze znajomymi, i w trójkę udaliśmy się na jedną z pobliskich ławeczek w celu skonsumowania MJ. I tu się zaczyna chyba największa bomba w życiu (doświadczony nie jestem jakoś bardzo, raczej bawię się sporadycznie). Minęło dosłownie półtorej minuty, a ja spoglądam na ziomków i nagle wracają wspomnienia, jakieś takie najgorsze, ogólnie problemy itd. Serducho wali jak skurwysyn, obraz się kołata, słuchawki na uszach, ale muzykę przebija rytm pikawy, która chce prawie wyskoczyć. Mówię do jednego z kompanów, że spierdalam na ławkę obok bo muszę się uspokoić a z nimi się po prostu czuję niekomfortowo, oni wiadomka, lekka beka, chociaż też słyszałem teksty typu "ej ty też nie czujesz nóg? ja pierdolę"
![Śmieje się :lol:](./../images/smilies/icon_lol.gif)
Wszystko co napisałem nigdy nie miało zdarzenia, to tylko sen który wydawał się bardzo realistyczny.
Pozdrawiam cieplutko wszystkich
![Bardzo szczęśliwy :E](./../images/smilies/icon_e.gif)