Szkodliwość beta-ketonów w porównaniu do ,,klasyki"

Ogólne dyskusje na temat research chemicals. Opisy tripów na różnych odczynnikach oraz propozycje ich mixów.
Status:
pawoleh
Sniffiarz
Użytkownik
Autor tematu
Posty: 137
Rejestracja: 5 lata temu
Reputacja: 52

Szkodliwość beta-ketonów w porównaniu do ,,klasyki"

Nieprzeczytany post autor: pawoleh » 5 lata temu

Ostatni post z poprzedniej strony:

Hoxed pisze:
5 lata temu
pawoleh, chyba najgorsze co sobie można zrobić to nie mając wcześniej doświadczenia z opio u47 spróbować, rzyganie przy każdym szlugu xd duszności itp a dawka też duża nie była no i z opio jest taki problemu ze w razie przedawkowania fazy sobie benzo nie zbijesz jak w przypadku RC tylko doprawdsisz szybciej do swojego końca xd ale w opio jest serio coś co pociąga człowieka w słabych momentach kiedy nie ogarnia już życia i przynosi to złudne znieczulenie. Opio lubi takich ludzi czyste zło :twisted: :evil:
dokładnie, sam mam liczne zaburzenia lękowe + depresję chroniczną i mnie w chuj ciągnie do opio ale przecież jest u mnie coś takiego jak silna wola, co nie? :E
No i wszystkie opiowraki z jakimi miałem styczność to też były osoby mające dość życia, depresja, stany lękowe itp. Ale czas który można spędzić na kombinowanie kasy na opio, na ćpanie i marnowanie sobie nim życia lepiej przeznaczyć na pracowanie nad sobą :D
HEX-EN IN STOCK :E

Status:
pracawnet
Dyso-sensei
Newbie
Posty: 206
Rejestracja: 5 lata temu
Reputacja: 83

Szkodliwość beta-ketonów w porównaniu do ,,klasyki"

Nieprzeczytany post autor: pracawnet » 5 lata temu

Hoxed,
Dobrze to nazwałeś
Hoxed pisze:
5 lata temu
czyste zło

Status:
syluro
Ssak
Newbie
Posty: 68
Rejestracja: 6 lata temu
Reputacja: 15

Szkodliwość beta-ketonów w porównaniu do ,,klasyki"

Nieprzeczytany post autor: syluro » 4 lata temu

Boze jakie pierdolenie przecpanych sebiksów jakie to opio jest straszne i uzależniające.
Ja biore heroine dożylnie no i co?
No i gówno.
Biore to bardziej rozsądnie niż wy swoje chlory i inne gówna po których po jednym użyciu jest zjazd jak po miesiącu walenie hery codziennie.
Pierdolenie że najgorsza jest heroina xd. Nie ,nie jest.
Brałem w życiu chlory, koke, mete i mdma i najbardziej z tego wszystkiego skurwiałe i uzależniające są ketony.
No tak nie żadna heroina.
Zaraz sie sebki zesrają i obrzucą mnie gównem.
No i dla waszej wiadomosci nie bralem hery od miesiąca.
A wy dalibyście rade tyle wytrzymać bez swoich rc? Nie sądze.
No i po herze nie ma wcale zjazdów jak po tych syfach .
Wystarczy poczytać to wasze forum.
90%ma upośledzenie totalne i psychozy.
Rok walenia codziennie hery= tydzień codziennego walenia ketonów.
Taka prawda .

Status:
dupaBlada
Blister
Newbie
Posty: 8
Rejestracja: 5 lata temu
Reputacja: 1

Szkodliwość beta-ketonów w porównaniu do ,,klasyki"

Nieprzeczytany post autor: dupaBlada » 4 lata temu

syluro, bo sie zaraz poszczam w gacie.
Heroina w zyle raz w mkesiacu zdrowsza od 3mmc raz na dwa tygodnie :E
Widziales kiedys ten wykres niesebixie?

f9ae80b2dfe4.png
f9ae80b2dfe4.png (223.35 KiB)

Status:
lynx
Szczur
Newbie
Posty: 24
Rejestracja: 5 lata temu
Reputacja: 7

Szkodliwość beta-ketonów w porównaniu do ,,klasyki"

Nieprzeczytany post autor: lynx » 4 lata temu

Przypadkiem trafiłem na ten wątek.

Trochę tu przynudzę. Ogólnie wszystkie używki (od papierosów i alkoholu, poprzez trawę, MDMA, LSD, aż po piko, herę i BK) uważam za większe lub mniejsze zło. W tych substancjach bilans dobrego i złego jednak zawsze w jakimś stopniu przeważa na zło.

Dawno temu, gdy o dopalaczach jeszcze nikt nie marzył byłem w najlepszym okresie życia - liceum i potem studia.
To był okres beztroski i nieograniczonych możliwości. W owym okresie spróbowałem (zawsze ktoś poczęstował) fety, MDMA, LSD. To były 1-3 zabawy. Ot fajnie było, nawet bardzo, ale żadna z tych substancji nie przykuła mojej uwagi na tyle, żebym o niej myślał dłużej niż dzień po ustaniu efektów.

W tamtym czasie też dosyć często paliłem MJ. Był nawet okres, gdy z kumplami własne krzaki uprawialiśmy. Słabe to było, ale z rok na tym prywatki się kręciły.

Tu dochodzę do pierwszego „primo”.
Spotkałem miłość swojego życia. Zakochanie ma to do siebie, że taki okres życia pamięta się jakby to był sen. Z (nadal beztroskiej) ciekawości spróbowaliśmy opiatów. Nie były to środki uliczne tylko farmaceutyki. Konkretnie morfina, petydyna (Dolargan/Dolcontral) i fentanyl. Zabawy były jednorazowe raz na 1-3 tygodnie, czasem weekendowe. Trwało to może pół roku do roku najdalej. Pod koniec w pewnym momencie było już za dużo. Przejadło się. Przyjmowane ilości tez już były za duże. Odrzuciło nas od opiatów tak jak odrzuca wielu ludzi od alkoholu gdy maja kaca po urwanym filmie.
Objawy zespołu z odstawienia były dosyć delikatne.

Dalsze życie, aż do niedawna przebiegało już bez używek. Ot edukacja, praca, wakacje, codzienność, plany, marzenia - życie. Okres bumu na dopalacze całkowicie nas ominął.

Drugie „primo”, czyli secundo. :)

Gdzie w pierwszej połowie zeszłego roku coś spowodowało, że zainteresowałem się tematem metamfetaminy. Oglądałem m.in. serial o niebieskiej mecie ;) i potem czytałem i tym jakie to spustoszenie sieje ten narkotyk.
Pechowo całkiem przypadkiem ktoś mi podarował próbkę piko (mety). Szczęście w nieszczęściu, że była to porcja bardzo mała na dosłownie jednorazowe spróbowanie. Efekty owszem spektakualarne, ale z miejsca mnie odrzuciło od tego świństwa. Mogę zrozumieć, że można w to bezpowrotnie wpaść. Podejrzewam, że gdybym miał więcej niż na jeden sniff to substancja ta w tym pierwszym ciagu spowodowałaby trwałe uzależnieni. Chyba tylko dzięki temu, że nie rozkręciłem pełnego potencjału mety to byłem w stanie zauważyć negatywy. Działanie to główne trwało dobrych kilkanaście godzin (zwierzęce libido, na myśl którego do teraz czuje obrzydzenie), a potem kilka dni sporego otępienia, co malało przez wiele tygodni i do teraz mam odczucie, że do teraz nie wróciło do normy).

Na tej podstawie osobiście uważam, że opiaty przy mecie to jak trawa przy opiatach.

Trzecie „primo”.
Przygoda z metamfetaminą zostawiła swój ślad. W życiu bym już nie tknął tego świństwa, ale „niezdrowe” zainteresowanie pozostało.
W efekcie zainteresowałem się tematem dopalaczy. Padło na 3mmc i 3cmc.
Pierwsze próba z 3mmc w IV kwartale zeszłego roku. Podanie oralne. Czekanie. Coś tam czuć. W pewnym momencie weszło. Głęboki oddech i myśl „O kurwa!!!” i to bardzo pozytywna „kurwa”. Po żadnym innym narkotyku nie było mi tak dobrze. Opiaty przy tym się chowają (no chyba ze coś mocniejszego niż fentanyl).
Miałem tego mało, bo to był „sampel” i miałem 3mmc i 3cmc. Nie mieszałem. Gdy potem się wysłałem i trochę otrzeźwiałam, chociaż czułem się względnie ok jak na takie emocje i przeżycia i przyjemność to jednak przestraszyłem się i wyrzuciłem próbkę 3cmc.
Dzień w dzień (teraz też) ciagle bije się w myślach żeby znów zamówić. W końcu zamówiłem ponownie. Częstotliwość brania - co 2-3 tygodnie. Ilość chyba niewielka bo 300-500mg na „sesję”.

Ktoś tu pisał o wypraniu z emocji. Tak jest. Wybranie się na wakacje marzeń (planowane od dawna) - żadnej przyjemności z tego powodu. Tylko myślenie o powrocie i kolejnej sesji.
Ubytki intelektualne też są odczuwalne. Mam pracę, gdzie używanie intelektu jest kluczowe i do tej pory nie miałem problemu. Teraz mam trudności i są one dziwne, bo maja charakter jakby zawieszenia na jakiś czas, bo potem na chwile jakby z opóźnieniem otrzymać wynik „przemyśleń”, które powinienem mieć praktycznie na bieżąco.


Podsumowanie.
Na podstawie własnego doświadczenia stwierdzam, że w moim przypadku to BK okazały się najbardziej uzależniające. W sumie jedyne, bo opio nie dały rady zrobić ze mną tego co BK w tak krótkim czasie zrobiły.

Status:
Wizzair
Wściekły wąż
Awatar użytkownika
Użytkownik
Posty: 2068
Rejestracja: 6 lata temu
Reputacja: 720

Szkodliwość beta-ketonów w porównaniu do ,,klasyki"

Nieprzeczytany post autor: Wizzair » 4 lata temu

:lol: :lol: rozstrzał w działaniu konkretnych grup substancji jest tak duzy, że ja pierdole xD

Napisanie, że jest coś zdrowsze i mniej zdrowe to jak napisać, że wychodzenie z domu może skończyć się śmiercią.
Jak wyjdziesz z domu będziesz skakać po barierkach i zaczepiać ludzi to automatycznie szansa na przeżycie spadnie.
No ale jak będziesz zaczepiać tych spokojniejszych i to nie upierdliwie to szansa spadnie ale niewiele xD

Każdy z tych mechanizmów który sobie spierdolicie jest do odkręcenia:
- psychozy układ cholinergiczny/dopaminergiczny i glutaminergiczny
- depresja to serotonina/acetylocholina/dopamina
- opio - hormony
- benzo - ampa/mglu/acetylocholina/hormony
Itd
Tylko tu dochodzą trochę bardziej skomplikowane opisy xD przy opio obniżony jest poziom wszystkich hormonów a podwyższony prolaktyny + spierdolona dopamina w którejś tam części mózgu, przy alfach deficyt acetylocholiny wynikający z antagonizmu rec Muskarynowych (tzn taki stymulant - deliriant) itd

Podsumowując - ta pisanina przypomina sytuację w której jeden zrobi se krzywdę plastikowym nożem a inny może się zabawiać piłą mechaniczną.

Status:
lynx
Szczur
Newbie
Posty: 24
Rejestracja: 5 lata temu
Reputacja: 7

Szkodliwość beta-ketonów w porównaniu do ,,klasyki"

Nieprzeczytany post autor: lynx » 4 lata temu

Odnosząc się do metafory o plastikowym nożu i pile mechanicznej to odnoszę wrażenie, że ta konkretna pisanina dotyczy głównie ludzi, którzy dostali tylko piłę mechaniczną i próbują jej używać metodą prób i błędów, a co niektórzy zauważają, że coś z tą piłą nie gra dopiero gdy już im został ostatni palec. ;)

Status:
agentwiadro
Dyletant
Awatar użytkownika
Newbie
Posty: 2
Rejestracja: 4 lata temu
Reputacja: 1

Szkodliwość beta-ketonów w porównaniu do ,,klasyki"

Nieprzeczytany post autor: agentwiadro » 3 lata temu

Siemaneczko nowy jestem na dopku i nie wiem gdzie jebnac post wiec dam tu. 3 Lata napierdalania B-K, czuje ze za jakis czas moze nastapic czas kiedy sniffy pojda do
lamusa bo nos bedzie zbyt rozjebany. Jakies
sposoby na unikniecie tego??