Ostatni post z poprzedniej strony:
noname198927, hejka . dzieki za mile slowa. to prawda . zawsze jest wyjscie czesto o tym zapominamy. mowiac o "sytuacji bez wyjscia" mam raczej na mysli sytuacje uczuciowa takie uczucie a nie realia. a co ja chce ci powiedzieć na temat tzw. sytuacji bez wyjścia ( teraz juz wiesz o co mi chodzi kiedy tak mowie ). czesto stawiani jestesmy przed dylematem to albo to . czarne albo biale. i to boli . bo chcemy trochę tego trochę tamtego. i powiem ci co jest prawdziwą wolnością. kiedy pojawi się trzecia opcja tego naprawdę pragniemy - wolnosci a jak to bedzie w praktyce wygladalo czy z cpaniem czy bez uwierz jest to bez znaczenia . pozdrawiam cie.Wyszedłeś z ćpania/ próbujesz wyjść opisz swoja historię.
Wyszedłeś z ćpania/ próbujesz wyjść opisz swoja historię.
beeniepatu, trudno odpowiedziec ci nie obrazajac cie wiec sprobuje dyplomatycznie. nie bedziesz mi mowil jak sie mam leczyc tak ja ci nie mowie jak sie masz bawic. powiedzmy ze odniose sie przez analogie jedni uzywaja RC do pracy inni do zabawy. czy to ze zaliczasz sie do jednej grupy dyskwalifikuje wszystkie inne? pomysl przez chwile troche.
Wyszedłeś z ćpania/ próbujesz wyjść opisz swoja historię.
Ten post ma wysoką reputację.
Od jakiegoś czasu miałem się z zamiarem wyjścia z takim tematem do ludzi. Czuję, że pokonałem ten badziew i chciałem się pochwalić/dać nadzieję/wygadać (bo to podobno pomaga), że po drugiej stronie nie jest tak źle (wszak brzmi to strasznie "nie brać nigdy więcej do końca życia", ale jak się tak zastanowić to masa ludzi w ten sposób funkcjonuje i prowadzi nawet satysfakcjonujące życie).
Moja historia jest zawiła i w mojej własnej ocenie dość ciężka, chociaż wiem, że w d.... byłem i g.... widziałem i zdecydowana większość osób miała/ma gorzej. Jednak będzie to dla mnie trudne...
Przed tą historią zdarzyło się kilka razy spróbować fety i raz prawdziwego koko, a poza tym sporo zieleni.
Zaczęło się w momencie, gdy usłyszałem, że zamiast się kitrać po dzielnicach, spotykać po cichu i kupować nielegalnie, można palenie kupić po prostu w sklepie (stacjonarne dopalacze kom). Zaczęliśmy wtedy szaleć i przeginać, ale po jakimś czasie uspokoiliśmy się z grupką bliskich przyjaciół i temat w sumie ucichł. Całkiem przypadkiem odkryłem, że online można kupić magiczne drzewko albo tajfuna i zacząłem eksperymentować solo. Do tego skusiłem się na pozostałe rzeczy z oferty i dopiero wtedy odkryłem, jakie palenie kanna to marnowanie potencjału i zacząłem kupować więcej białych rzeczy i tylko nieco zielonych... To był początek mojego pierwszego końca. Ówczesna dziewczyna postanowiła mnie z tym zostawić i wcale się nie dziwię, bo stałem się ciężarem emocjonalnym - coraz więcej, coraz częściej i do tego fobia społeczna.
Po rozstaniu popłynąłem w łatwo dostępne maczanki (fuck the king coś komuś mówi?) i testowałem i testowałem do oporu, aż pewnego dnia będąc samemu w domu zajrzałem na drugą stronę... Zapaliłem, doszedłem do biurka i wydawało mi się, że usiadłem przy biurku. (ciężko opisać to doświadczenie, ale spróbuję) Nagle zacząłem się jakby oddalać od biurka i stanąłem w drzwiach pokoju patrząc na leżącego siebie koło biurka. Za chwilę w mgnieniu oka przenosiłem się po znanych miejscach mojego miasta, poleciałem nad miasto, zwiedzić układ słoneczny i jak widziałem wszystko i nic jednocześnie, "poczułem" wewnątrz siebie głos "możesz tu zostać, ale jeśli weźmiesz oddech, to wrócisz, czy ten świat i wszystko w nim istnieje zniknie - zależy tylko od Ciebie". Wziąłem oddech i ocknąłem się na podłodze trochę poobijany i zimny w środku lata. Po tym wydarzeniu byłem jednocześnie zafascynowany taką wizją, ale i spokojnie stwierdziłem, że było zbyt blisko. Przestałem.
Znalazłem świetną pracę, zacząłem prowadzić bloga takiego po prostu o mnie, odzyskiwałem kontakt ze znajomymi, których wcześniej przez moje schizy oskarżałem o szpiegowanie mnie, wieczorem piłem melisę na łatwiejsze zaśnięcie i pozbycie się urojonych teorii spiskowych. Odzyskiwałem życie i chyba nie byłem szczęśliwszy. Wszystko szło dobrze...
Rok gdzieś tak chyba 2016, jedna drobniutka myśl gdzieś w kąciku głowy, żeby raz sobie przypomnieć jakie to było uczucie kiedyś jak się brało coś... Kupiłem, odebrałem paczkę i się zaczęło. Ukradkiem przed moją nową lepszą połówką, najpierw kontrolowanie raz na jakiś czas, potem "przecież jeszcze malutka kreseczka nie zrobi różnicy jak się będę w pracy czuł następnego dnia", potem "przecież idę na piechotę do pracy to na drogę troszkę sobie wezmę". Trwało to chwilę, ale w pracy wydajność spadła i zaczęły się "dzisiaj nie przyjdę, źle się czuję", aż pewnego dnia odebrałem telefon osoby, która chciała wysłać nam swoje CV na moje stanowisko. Wake up call. Było blisko. Przestałem. Tym razem na krótko.
Kilka miesięcy później kolejne zamówienie, tym razem mocne postanowienie, żeby nie wpływało to na moją pracę, tylko po pracy do wieczora jeśli w ogóle i w weekendy... Rozkręcało się powoli, ale już zacząłem odsuwać od siebie swoją ukochaną, bo dragi przemawiały przeze mnie i jej obecność przeszkadzała w eksperymentowaniu. Boli mnie to do tej pory jak wspominam, ale zdarzały się sytuacje, że ona jest już pod moim blokiem a ja dzwonię do niej i "idę spać, nie chcę żebyś tu była, idź sobie"... Byłem najgorszym ch..em, łamałem jej serce na każdym kroku, ale trwała przy mnie, bo widziała, że coś jest nie tak ale nie wiedziała jeszcze co. Już niedługo miała się dowiedzieć... Pewien weekend, ja w środku nocy lecę na czymś (testowałem tak wiele różnych rc, że nie pamiętam co to było, prawdopodobnie mój debilny pomysł, że jest grubo po hexie, więc może kanna trochę zapalę i pójdę spać... k...a ale ja byłem głupi!) i nagle podobna wizja jak poprzednio, zajrzałem co się dzieje u znajomych, zwiedziłem moje ukochane miasto i nim się obejrzałem to leżę na podłodze, tata mnie cuci, a mama z tyłu przerażona dzwoni na 112. Nie wiedzieli co się dzieje. Wycieczka do szpitala, całą noc przeleżałem patrząc za brudne okno ze łzami w oczach myśląc ile osób zawiodłem i jak zniszczyłem sobie życie, że nie zobaczę więcej swojej ukochanej, bo na pewno nie zniosła takiej wiadomości i... na bank już jej nie będzie... Następnego dnia mama przyszła mnie odwiedzić, a za nią wchodzi blada jak ściana moja dziewczyna. Przyszła! Nasłuchałem się wyrzutów i kazań i bardzo słusznie, ale już wtedy jakoś czułem, że to nie koniec.
Kilka miesięcy byłem ostrożny, zważałem jakie pomysły przychodzą mi do głowy, ale ta porażka i wylądowanie w szpitalu jakoś mi tak psychicznie ciążyło. Z dziewczyną atmosfera napięta, w domu jeszcze gorzej, moja psychika też ledwo pozwalała funkcjonować w domu i w pracy (o wyjściu na miasto nie było mowy, miałem wrażenie, że wszyscy wytykają mnie palcami i przyglądają się)...
Nagle znowu głupia myśl “skoro jest już lepiej to chyba mogę coś kupić, przecież będę ostrożny… Nie byłem.
Kolejny wieczór, kolejny raz eksperymenty za zamkniętymi drzwiami… Było spoko, położyłem się i delektowałem różnymi visualami i nagle bardzo wyraźna wizja, uczucie jakbym był pojedynczym impulsem i skakał w swojej głowie z neurona na neuron… “Latałem” tak po swoich szarych komórkach, ale nagle uczucie, że coś niedobrego się dzieje i z jakiegoś powodu “odcinane” są kolejne obszary, gdzie chciałem polecieć za wszelką cenę… Ocknąłem się i podobny widok jak poprzednio, tym razem pierwszy raz w życiu widziałem ojca zalanego łzami, jak mnie przytrzymywał, ja czułem jak moje całe ciało ma drgawki, ale ustępują, a moja mama dzwoni po karetkę. Kolejna nieprzespana noc refleksji w szpitalu i tym razem coś się zmieniło.
Rano rozmawiałem z personelem, dopytałem gdzie szukać pomocy, wypisałem się na własne życzenie i -żeby się nie rozmyślić- tak jak mnie przywieźli, czyli w dresach, koszulce i klapkach pojechałem do karanu zapisać się na terapię. Potem wróciłem do domu i ze łzami w oczach podziękowałem rodzicom, że żyję dzięki nim (opowiedzieli mi wtedy, że jak w środku nocy upadłem na podłogę, to mój pies zaczął niespokojnie dreptać pod drzwiami mojego pokoju, co ich obudziło) i wygłosiłem wielką mowę o tym, że zdaję sobie sprawę jakim ciężarem dla nich byłem i czas z tym skończyć. To samo obiecałem mojej lubej.
Terapia trwała jakieś pół roku i polegała na luźnej rozmowie z panią psycholog zarówno o jakichś pierdółkach dla wyluzowania, jak i poważnych rzeczach, jak mechanizm nałogu i jak sobie radzić w pewnych sytuacjach - ogólnie taki zbiór narzędzi jak mogę wykrywać i radzić sobie z przesłankami, że znowu może się zacząć. Przyszła przerwa zimowa w terapii i tak już zostało, ale bardzo mocno wziąłem sobie do serca materiały dydaktyczne i słowa pani psycholog. Tak udało się wytrzymać dobre 4 lata! W tym czasie osiągnąłem w życiu niesamowicie dużo, wszystko zmieniło się na lepsze - super zakończenie, prawda?
Noo… nie. Zdarzały się przez ten czas różne rozkminy typu “ciekawe czy po takim czasie też mocno kopie”, ale zgodnie z zaleceniami z terapii byłem w stanie to wychwycić i zgasić w zarodku. Jakoś w zeszłym roku jednak napięcie w moim życiu było wysokie po utracie kilku osób z rodziny przez covid i tym razem nie wytrzymałem. Chciałem odrobinkę spróbować, ale w tych czasach ciężko kupić online odrobinkę… Oh well… Jakieś 2 miesiące sobie eksperymentowałem ukradkiem (mieszkam od dłuższego czasu wspólnie z dziewczyną, więc musiałem się przed nią bardzo ukrywać ukrywać). Brałem dużo wolnego w pracy i zostawałem w domu kiedy ona wychodziła - ogólnie zaczęły się znowu kłamstwa i ściemy, ale nie da się tego długo ciągnąć. Coś wyczuła i usłyszałem że chyba ćpam, bo się zachowuję jak kiedyś - oczywiście zaprzeczałem i zarzekałem się, że nigdy bym tego nie zrobił… Bulshit. Wydało się w końcu czarno na białym (w tym wypadku na odwrót - taki smutny żart…). Była rozmowa, płacz z obu stron, rozważanie czy damy radę być razem po takim zburzeniu zaufania - zostaliśmy razem, ale albo przez moje schizy albo jej paranoje czułem się cały czas pod lupą (tłumaczenie czemu wróciłem z pracy 5 min później niż zwykle, czysta wręcz rozpacz niemocy i autentyczna histeria i napad paniki, gdy się okazało, że mam dzień wolnego, a ona musi iść do pracy i nie będzie jej w domu jak ja będę). Uspokoiło się na kilka miesięcy, ale jeszcze pod koniec zeszłego roku znowu miałem nawrót i było to jeszcze ciężej zdecydować, że walczymy z tym razem. Tym razem wzorzec zachowań wyglądał podobnie, ale jak się wszystko wydało, to jednak poczułem, że coś się teraz autentycznie zmieniło. Wróciły wszystkie złe wspomnienia, jak to było kiedyś i jakie były konsekwencje, jakie były miny moich bliskich, jak otarłem się o utratę życia, zdrowia, kariery, dachu nad głową i najgorsze - jak zmieniły się moje relacje z ukochaną przez tą bliznę rozdzieraną kilka razy przy nawrotach… Coś pękło i postanowiłem, że nigdy więcej…. Wcześniej bałem się oglądać filmy gdzie coś ćpali, a teraz mi to kompletnie nie przeszkadza. Trzymam te wszystkie złe chwile, ale nie po to żeby nadal nad tym ubolewać, tylko jako taką naukę życia, żeby nie zapomnieć jakie to miało konsekwencje i taką refleksję, czy faza jest tego aż tak warta…
Niestety moja kobieta mówi wprost, że ma problem mi całkowicie zaufać, co się czasem uwidacznia, ale wierzę, że kiedyś w końcu mi zaufa całkowicie, póki co mamy taki zwyczajny związek - czasem gorzej, czasem lepiej (tak jest jak się razem zamieszka ). To co zrobiłem już zostanie. Teraz już się tego nie wstydzę, a nawet mało tego, zwierzyłem się przyjaciołom z moich problemów, opowiedziałem wszystko, odpowiedziałem szczerze na wszystkie ich pytania i jeśli któryś z nich ma jakiś problem natury nałogowej, to szukają pomocy u mnie, a ja bardzo chętnie daję rady z zaznaczeniem, że mogę tylko oprzeć się swoim doświadczeniem, gdzie nawrotów nie uniknąłem i nie jestem alfą i omegą, ale może moje doświadczenia im pomogą w jakimś stopniu.
Geez, ale się rozpisałem, wpadłem w taki flow, że dopiero teraz zwróciłem na to uwagę, ale jeśli dotrwałeś/łaś do tego momentu - dziękuję. Jeśli zainspirowałem, lub pomogłem - cieszę się niezmiernie.
PS Bywam tu na forum, chociaż raczej czytam, niż się udzielam, zawsze tak było… Ale teraz bywam zobaczyć, co się w tym światku dzieje i poczytać jakieś ciekawostki w tym temacie. Od tamtej pory nic nigdy już nie zamówiłem i mam nadzieję, że tak już zostanie zawsze.
Moja historia jest zawiła i w mojej własnej ocenie dość ciężka, chociaż wiem, że w d.... byłem i g.... widziałem i zdecydowana większość osób miała/ma gorzej. Jednak będzie to dla mnie trudne...
Przed tą historią zdarzyło się kilka razy spróbować fety i raz prawdziwego koko, a poza tym sporo zieleni.
Zaczęło się w momencie, gdy usłyszałem, że zamiast się kitrać po dzielnicach, spotykać po cichu i kupować nielegalnie, można palenie kupić po prostu w sklepie (stacjonarne dopalacze kom). Zaczęliśmy wtedy szaleć i przeginać, ale po jakimś czasie uspokoiliśmy się z grupką bliskich przyjaciół i temat w sumie ucichł. Całkiem przypadkiem odkryłem, że online można kupić magiczne drzewko albo tajfuna i zacząłem eksperymentować solo. Do tego skusiłem się na pozostałe rzeczy z oferty i dopiero wtedy odkryłem, jakie palenie kanna to marnowanie potencjału i zacząłem kupować więcej białych rzeczy i tylko nieco zielonych... To był początek mojego pierwszego końca. Ówczesna dziewczyna postanowiła mnie z tym zostawić i wcale się nie dziwię, bo stałem się ciężarem emocjonalnym - coraz więcej, coraz częściej i do tego fobia społeczna.
Po rozstaniu popłynąłem w łatwo dostępne maczanki (fuck the king coś komuś mówi?) i testowałem i testowałem do oporu, aż pewnego dnia będąc samemu w domu zajrzałem na drugą stronę... Zapaliłem, doszedłem do biurka i wydawało mi się, że usiadłem przy biurku. (ciężko opisać to doświadczenie, ale spróbuję) Nagle zacząłem się jakby oddalać od biurka i stanąłem w drzwiach pokoju patrząc na leżącego siebie koło biurka. Za chwilę w mgnieniu oka przenosiłem się po znanych miejscach mojego miasta, poleciałem nad miasto, zwiedzić układ słoneczny i jak widziałem wszystko i nic jednocześnie, "poczułem" wewnątrz siebie głos "możesz tu zostać, ale jeśli weźmiesz oddech, to wrócisz, czy ten świat i wszystko w nim istnieje zniknie - zależy tylko od Ciebie". Wziąłem oddech i ocknąłem się na podłodze trochę poobijany i zimny w środku lata. Po tym wydarzeniu byłem jednocześnie zafascynowany taką wizją, ale i spokojnie stwierdziłem, że było zbyt blisko. Przestałem.
Znalazłem świetną pracę, zacząłem prowadzić bloga takiego po prostu o mnie, odzyskiwałem kontakt ze znajomymi, których wcześniej przez moje schizy oskarżałem o szpiegowanie mnie, wieczorem piłem melisę na łatwiejsze zaśnięcie i pozbycie się urojonych teorii spiskowych. Odzyskiwałem życie i chyba nie byłem szczęśliwszy. Wszystko szło dobrze...
Rok gdzieś tak chyba 2016, jedna drobniutka myśl gdzieś w kąciku głowy, żeby raz sobie przypomnieć jakie to było uczucie kiedyś jak się brało coś... Kupiłem, odebrałem paczkę i się zaczęło. Ukradkiem przed moją nową lepszą połówką, najpierw kontrolowanie raz na jakiś czas, potem "przecież jeszcze malutka kreseczka nie zrobi różnicy jak się będę w pracy czuł następnego dnia", potem "przecież idę na piechotę do pracy to na drogę troszkę sobie wezmę". Trwało to chwilę, ale w pracy wydajność spadła i zaczęły się "dzisiaj nie przyjdę, źle się czuję", aż pewnego dnia odebrałem telefon osoby, która chciała wysłać nam swoje CV na moje stanowisko. Wake up call. Było blisko. Przestałem. Tym razem na krótko.
Kilka miesięcy później kolejne zamówienie, tym razem mocne postanowienie, żeby nie wpływało to na moją pracę, tylko po pracy do wieczora jeśli w ogóle i w weekendy... Rozkręcało się powoli, ale już zacząłem odsuwać od siebie swoją ukochaną, bo dragi przemawiały przeze mnie i jej obecność przeszkadzała w eksperymentowaniu. Boli mnie to do tej pory jak wspominam, ale zdarzały się sytuacje, że ona jest już pod moim blokiem a ja dzwonię do niej i "idę spać, nie chcę żebyś tu była, idź sobie"... Byłem najgorszym ch..em, łamałem jej serce na każdym kroku, ale trwała przy mnie, bo widziała, że coś jest nie tak ale nie wiedziała jeszcze co. Już niedługo miała się dowiedzieć... Pewien weekend, ja w środku nocy lecę na czymś (testowałem tak wiele różnych rc, że nie pamiętam co to było, prawdopodobnie mój debilny pomysł, że jest grubo po hexie, więc może kanna trochę zapalę i pójdę spać... k...a ale ja byłem głupi!) i nagle podobna wizja jak poprzednio, zajrzałem co się dzieje u znajomych, zwiedziłem moje ukochane miasto i nim się obejrzałem to leżę na podłodze, tata mnie cuci, a mama z tyłu przerażona dzwoni na 112. Nie wiedzieli co się dzieje. Wycieczka do szpitala, całą noc przeleżałem patrząc za brudne okno ze łzami w oczach myśląc ile osób zawiodłem i jak zniszczyłem sobie życie, że nie zobaczę więcej swojej ukochanej, bo na pewno nie zniosła takiej wiadomości i... na bank już jej nie będzie... Następnego dnia mama przyszła mnie odwiedzić, a za nią wchodzi blada jak ściana moja dziewczyna. Przyszła! Nasłuchałem się wyrzutów i kazań i bardzo słusznie, ale już wtedy jakoś czułem, że to nie koniec.
Kilka miesięcy byłem ostrożny, zważałem jakie pomysły przychodzą mi do głowy, ale ta porażka i wylądowanie w szpitalu jakoś mi tak psychicznie ciążyło. Z dziewczyną atmosfera napięta, w domu jeszcze gorzej, moja psychika też ledwo pozwalała funkcjonować w domu i w pracy (o wyjściu na miasto nie było mowy, miałem wrażenie, że wszyscy wytykają mnie palcami i przyglądają się)...
Nagle znowu głupia myśl “skoro jest już lepiej to chyba mogę coś kupić, przecież będę ostrożny… Nie byłem.
Kolejny wieczór, kolejny raz eksperymenty za zamkniętymi drzwiami… Było spoko, położyłem się i delektowałem różnymi visualami i nagle bardzo wyraźna wizja, uczucie jakbym był pojedynczym impulsem i skakał w swojej głowie z neurona na neuron… “Latałem” tak po swoich szarych komórkach, ale nagle uczucie, że coś niedobrego się dzieje i z jakiegoś powodu “odcinane” są kolejne obszary, gdzie chciałem polecieć za wszelką cenę… Ocknąłem się i podobny widok jak poprzednio, tym razem pierwszy raz w życiu widziałem ojca zalanego łzami, jak mnie przytrzymywał, ja czułem jak moje całe ciało ma drgawki, ale ustępują, a moja mama dzwoni po karetkę. Kolejna nieprzespana noc refleksji w szpitalu i tym razem coś się zmieniło.
Rano rozmawiałem z personelem, dopytałem gdzie szukać pomocy, wypisałem się na własne życzenie i -żeby się nie rozmyślić- tak jak mnie przywieźli, czyli w dresach, koszulce i klapkach pojechałem do karanu zapisać się na terapię. Potem wróciłem do domu i ze łzami w oczach podziękowałem rodzicom, że żyję dzięki nim (opowiedzieli mi wtedy, że jak w środku nocy upadłem na podłogę, to mój pies zaczął niespokojnie dreptać pod drzwiami mojego pokoju, co ich obudziło) i wygłosiłem wielką mowę o tym, że zdaję sobie sprawę jakim ciężarem dla nich byłem i czas z tym skończyć. To samo obiecałem mojej lubej.
Terapia trwała jakieś pół roku i polegała na luźnej rozmowie z panią psycholog zarówno o jakichś pierdółkach dla wyluzowania, jak i poważnych rzeczach, jak mechanizm nałogu i jak sobie radzić w pewnych sytuacjach - ogólnie taki zbiór narzędzi jak mogę wykrywać i radzić sobie z przesłankami, że znowu może się zacząć. Przyszła przerwa zimowa w terapii i tak już zostało, ale bardzo mocno wziąłem sobie do serca materiały dydaktyczne i słowa pani psycholog. Tak udało się wytrzymać dobre 4 lata! W tym czasie osiągnąłem w życiu niesamowicie dużo, wszystko zmieniło się na lepsze - super zakończenie, prawda?
Noo… nie. Zdarzały się przez ten czas różne rozkminy typu “ciekawe czy po takim czasie też mocno kopie”, ale zgodnie z zaleceniami z terapii byłem w stanie to wychwycić i zgasić w zarodku. Jakoś w zeszłym roku jednak napięcie w moim życiu było wysokie po utracie kilku osób z rodziny przez covid i tym razem nie wytrzymałem. Chciałem odrobinkę spróbować, ale w tych czasach ciężko kupić online odrobinkę… Oh well… Jakieś 2 miesiące sobie eksperymentowałem ukradkiem (mieszkam od dłuższego czasu wspólnie z dziewczyną, więc musiałem się przed nią bardzo ukrywać ukrywać). Brałem dużo wolnego w pracy i zostawałem w domu kiedy ona wychodziła - ogólnie zaczęły się znowu kłamstwa i ściemy, ale nie da się tego długo ciągnąć. Coś wyczuła i usłyszałem że chyba ćpam, bo się zachowuję jak kiedyś - oczywiście zaprzeczałem i zarzekałem się, że nigdy bym tego nie zrobił… Bulshit. Wydało się w końcu czarno na białym (w tym wypadku na odwrót - taki smutny żart…). Była rozmowa, płacz z obu stron, rozważanie czy damy radę być razem po takim zburzeniu zaufania - zostaliśmy razem, ale albo przez moje schizy albo jej paranoje czułem się cały czas pod lupą (tłumaczenie czemu wróciłem z pracy 5 min później niż zwykle, czysta wręcz rozpacz niemocy i autentyczna histeria i napad paniki, gdy się okazało, że mam dzień wolnego, a ona musi iść do pracy i nie będzie jej w domu jak ja będę). Uspokoiło się na kilka miesięcy, ale jeszcze pod koniec zeszłego roku znowu miałem nawrót i było to jeszcze ciężej zdecydować, że walczymy z tym razem. Tym razem wzorzec zachowań wyglądał podobnie, ale jak się wszystko wydało, to jednak poczułem, że coś się teraz autentycznie zmieniło. Wróciły wszystkie złe wspomnienia, jak to było kiedyś i jakie były konsekwencje, jakie były miny moich bliskich, jak otarłem się o utratę życia, zdrowia, kariery, dachu nad głową i najgorsze - jak zmieniły się moje relacje z ukochaną przez tą bliznę rozdzieraną kilka razy przy nawrotach… Coś pękło i postanowiłem, że nigdy więcej…. Wcześniej bałem się oglądać filmy gdzie coś ćpali, a teraz mi to kompletnie nie przeszkadza. Trzymam te wszystkie złe chwile, ale nie po to żeby nadal nad tym ubolewać, tylko jako taką naukę życia, żeby nie zapomnieć jakie to miało konsekwencje i taką refleksję, czy faza jest tego aż tak warta…
Niestety moja kobieta mówi wprost, że ma problem mi całkowicie zaufać, co się czasem uwidacznia, ale wierzę, że kiedyś w końcu mi zaufa całkowicie, póki co mamy taki zwyczajny związek - czasem gorzej, czasem lepiej (tak jest jak się razem zamieszka ). To co zrobiłem już zostanie. Teraz już się tego nie wstydzę, a nawet mało tego, zwierzyłem się przyjaciołom z moich problemów, opowiedziałem wszystko, odpowiedziałem szczerze na wszystkie ich pytania i jeśli któryś z nich ma jakiś problem natury nałogowej, to szukają pomocy u mnie, a ja bardzo chętnie daję rady z zaznaczeniem, że mogę tylko oprzeć się swoim doświadczeniem, gdzie nawrotów nie uniknąłem i nie jestem alfą i omegą, ale może moje doświadczenia im pomogą w jakimś stopniu.
Geez, ale się rozpisałem, wpadłem w taki flow, że dopiero teraz zwróciłem na to uwagę, ale jeśli dotrwałeś/łaś do tego momentu - dziękuję. Jeśli zainspirowałem, lub pomogłem - cieszę się niezmiernie.
PS Bywam tu na forum, chociaż raczej czytam, niż się udzielam, zawsze tak było… Ale teraz bywam zobaczyć, co się w tym światku dzieje i poczytać jakieś ciekawostki w tym temacie. Od tamtej pory nic nigdy już nie zamówiłem i mam nadzieję, że tak już zostanie zawsze.
Wyszedłeś z ćpania/ próbujesz wyjść opisz swoja historię.
Co Ty mordo brałeś i w jakiej ilości że do takiego stanu się doprowadzałeś?
Wyszedłeś z ćpania/ próbujesz wyjść opisz swoja historię.
Szczerze to ciężko by wymienić, ale zaczęło się typowo od kanna, a potem odkryłem stimy i próbowałem wszystkiego co mieli w sklepach, (no może nie wszystkiego, ale większości - jeden z pierwszych razów natrafiłem na crack inside od starego G i chyba potem szukałem "tego czegoś")... Może zapomniałem wspomnieć, że wycieczki do szpitala to był wynik prawie nieprzespanych kilku nocy, jakiegoś stima jak hex, analog alfy (tak się ten mix nazywał, ale co tam było to nie pamiętam) i bucha kanna (tak, byłem debilem, że takie coś łączyłem...).
Wyszedłeś z ćpania/ próbujesz wyjść opisz swoja historię.
Ten post ma wysoką reputację.
Bevier, ja Ci nie bede mowil jak masz lub nie cpac. Bede za to zawsze Ci zwracal uwage, jak gadasz glupoty, szkodzisz swoimi postami. Bo Twoja glowa jest chora a rady szkodliwe. I nigdy nie przestane zwracac Ci uwage jak bedziesz gadal cokolwiek, co moze zaszkodzic chocby jednemu uzytkownikowi tego forum. Twoje pseudointelekyualizowane wywody chorego czlowieka, ktory do tego cpa (uznajac to za forme terapii), musza byc za kazdym razem pietnowane. Bo ktos w ten Twoj belkot gotowy jest jeszcze uwierzyc. Masz chora, i do tego grubo przecpana glowe. Ktos musi kontrolowac Twoja bajere jak sam nie potrafisz.
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam
Wyszedłeś z ćpania/ próbujesz wyjść opisz swoja historię.
beeniepatu, rozumiem że siedziałeś skoro używasz grypsery . szacum ! nie jesteś też chory więc zapewne studiowałeś psychiatrię tak wiele wiesz o zaburzeniach szacun 2 masz też bardzo dobry gusty muzyczny . house jest przeciez szczytem mozliwosci technologicznych czlowieka szacun 3
mysle ze jesteś wcieleniem mahomate
ja niestety na twoja maske nie dam sie nabrac
dla mnie jestes smiesznym malyczm czlowieczkiem ktory probuje wyrobic sobie pozycje szkalujac innych ale to tylko moja prywatna opinia
mysle ze jesteś wcieleniem mahomate
ja niestety na twoja maske nie dam sie nabrac
dla mnie jestes smiesznym malyczm czlowieczkiem ktory probuje wyrobic sobie pozycje szkalujac innych ale to tylko moja prywatna opinia
Wyszedłeś z ćpania/ próbujesz wyjść opisz swoja historię.
Kontrolujcie bajerę. Chuj mnie obchodzą prywatne spory. Bevier, muszę przyznać innym, że Twoje teorie i porady są szkodliwe i miejmy nadzieję nikt się nimi nie zasugeruje.
Koniec i kropka.
Koniec i kropka.
ZABRONIONE pisanie o: metodach, czasie i kraju wysyłki czy płatności; szczegółach pakowania, nazwach sklepów spoza forum lub innych forach.
Orientacyjna liczba dni lotu/oczekiwania - dozwolona. Daty/dni tygodnia - zabronione!
NIE porównuj sklepów w działach partnerskich. Nie pytaj tam o produkty, których sklepy nie oferują. Są od tego inne działy!
NIE piszemy treści w stylu ktoś coś pomoże czy sprzeda, forum to nie ogłoszenia!
NIE linkuj obrazków! Każdy wrzucany obrazek musi zostać osadzony w odpowiednich tagach lub jako załącznik.
Poradnik dodawania zdjęć | How to add photos?
Rangi na forum | Ranks on forum
Awans na pełnoprawnego użytkownika | Promotion to a full-fledged user
Jak pisać opinie? | How to write reviews?
Zakaz promocji i pisania o marketach z deep webu. | Prohibition of promotion and writing about deep web stores.
Orientacyjna liczba dni lotu/oczekiwania - dozwolona. Daty/dni tygodnia - zabronione!
NIE porównuj sklepów w działach partnerskich. Nie pytaj tam o produkty, których sklepy nie oferują. Są od tego inne działy!
NIE piszemy treści w stylu ktoś coś pomoże czy sprzeda, forum to nie ogłoszenia!
NIE linkuj obrazków! Każdy wrzucany obrazek musi zostać osadzony w odpowiednich tagach lub jako załącznik.
Poradnik dodawania zdjęć | How to add photos?
Rangi na forum | Ranks on forum
Awans na pełnoprawnego użytkownika | Promotion to a full-fledged user
Jak pisać opinie? | How to write reviews?
Zakaz promocji i pisania o marketach z deep webu. | Prohibition of promotion and writing about deep web stores.
Wyszedłeś z ćpania/ próbujesz wyjść opisz swoja historię.
Bevier, ja nikogo nie szkaluje. Tymbardziej Ciebie. Ty po prostu nic nie rozumiesz. Powtarzam wiec, nie bede siedzial cicho jak bedziesz gadal swoje glupoty. Szkalujac nie uzywalbym grzecznosciowych duzych liter piszac do Ciebie w drugiej osobie. Pisalbym z malej, w trzeciej.
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam
Wyszedłeś z ćpania/ próbujesz wyjść opisz swoja historię.
dobra spróbuje napisać na temat i przepraszam za offtopy
myślę że ważna przy wychodzeniu z ćpania jest teoria
nawet uważam że ważniejsza jest teoria przy wychodzeniu niż przy ćpaniu < to pomyśl >
podstawa to wiedza psychologiczna związana z braniem < rzadkość ale jest >
i tu taka myśl - nie będę komentował tylko zapodam
branie narkotyków - to jest dochodzenie do właściwych wniosków przy użyciu niewłaściwych metod
zapraszam do dyskusji
myślę że ważna przy wychodzeniu z ćpania jest teoria
nawet uważam że ważniejsza jest teoria przy wychodzeniu niż przy ćpaniu < to pomyśl >
podstawa to wiedza psychologiczna związana z braniem < rzadkość ale jest >
i tu taka myśl - nie będę komentował tylko zapodam
branie narkotyków - to jest dochodzenie do właściwych wniosków przy użyciu niewłaściwych metod
zapraszam do dyskusji
Wyszedłeś z ćpania/ próbujesz wyjść opisz swoja historię.
Ten post ma wysoką reputację.
Postrzeganie uzaleznienia jedynie na poziomie intelektualnym jest typowe dla osoby uzależnionej. WSZYSTKIE uzaleznienia - te od substancji, behawioralne itp mają podłoże emocjonalne i w tym jest cały problem. Podstawowym problemem jest nieumiejętność przeżywania adekwatnych do danej sytuacji emocji, a idąc dalej zniekształcenia poznawcze obrazujące dane sytuacje w sposób umożliwiający bądź wręcz prowokujące siegnięcie po substancje. Pierwszym krokiem jest odstawienie wlasnie w celu dopuszczenia do głosu tych odpychanych emocji, ale samo odstawienie to dopiero start.
Cały problem rozbija sie o trzy mechanizmy które u osoby nieuzaleznionej działają w sposób prawidłowy pomagając radzić sobie np w ciężkich życiowych sytuacjach. U osoby uzależnionej te mechanizmy są zniekształcone i działają tylko po to, żeby chronić uzależnienie od substancji która daje pozolną 'ulgę'.
Mechanizm nałogowego regulowania uczuć - w skrócie: jest chujowo to wezme, zeby bylo lepiej, nie potrafie już żyć, tylko dragi jakoś mnie trzymają w kupie. Albo: ale mam zajebisty wolny weekend, trzeba sie nacpac zeby bylo jeszcze lepiej.
Mechanizm iluzji i zaprzeczania - przecież nie cpam wcale tak duzo, inni cpają wiecej. Ja mam wszystko pod kontrolą, praca rodzina dom inni mają gorzej mimo, że nie biorą a ja sobie swietnie radze. No w sumie wczoraj odjebalem, ale nie było tak źle jak mogło być.
mechanizm rozproszonego i rozdwojonego “ja” - jak ćpam to fakt, może zaniedbuje niektóre rzeczy, ale przecież robie to jak mogę a kiedy nie ćpam jestem do rany przyłóż
Oczywiście są różne fazy uzależnienia, ale w każdej z nich powyższe mechanizmy działają w mniejszym lub większym stopniu. Co jest najlepsze, one są tak sprawne, że kolejnym krokiem, już po odstawieniu jest praca nad tym żeby je rozpoznać i rozbroić bo uzależnionemu możnaby było pokazać film z jego udziałem w jakiejś sytuacji a on byłby w stanie się wyprzeć tego co widzi, albo zminimalizować i umniejszyć te działania.
To jest temat rzeka, ja jestem uzależniony od alkoholu, nie pije ponad rok i 3 miesiące przepracowałem wydaje mi sie wszystko co musiałem pod tym kątem, w terapii jestem ponad 3 lata, wiedzę mam, przemyslalem to tez miliard razy. Dzięki tym przemysleniom mogę smialo stwierdzic ze uzaleznilem sie od dragów i tkwie w tym po uczy mimo że mam pozorną kontrolę robie długie przerwy i na pozór wszystko jest okej.
Nie chce nikogo pouczać, ani nic. Dziele się tym co wiem o uzależnieniach, daje przykład jak bardzo podstępne to jest i jak mimo wiedzy i intelektualnego podejścia do całej sprawy może to wyglądać. Jedne zachowania zastępowane są innymi aby w zawiły sposób bronić tej choroby która żeruje na emocjach nie leczona kończy się tylko i wyłącznie szpitalem, więzieniem lub śmiercią.
edit: moje wychodzenie z alko wygladalo tak: spadlem na dno, wytrzezwialem, poszedlem na terapie, po 2 miesiacach zapilem, wrocilem na terapie, zapijalem kilkukrotnie z coraz to mniejszym komfortem picia ale caly czas pracowalem nad sobą, teraz udaje sie nie pic ale przerzucilem sie na dragi więc czy to sukces? średni ale przynajmniej czegos sie nauczylem
Cały problem rozbija sie o trzy mechanizmy które u osoby nieuzaleznionej działają w sposób prawidłowy pomagając radzić sobie np w ciężkich życiowych sytuacjach. U osoby uzależnionej te mechanizmy są zniekształcone i działają tylko po to, żeby chronić uzależnienie od substancji która daje pozolną 'ulgę'.
Mechanizm nałogowego regulowania uczuć - w skrócie: jest chujowo to wezme, zeby bylo lepiej, nie potrafie już żyć, tylko dragi jakoś mnie trzymają w kupie. Albo: ale mam zajebisty wolny weekend, trzeba sie nacpac zeby bylo jeszcze lepiej.
Mechanizm iluzji i zaprzeczania - przecież nie cpam wcale tak duzo, inni cpają wiecej. Ja mam wszystko pod kontrolą, praca rodzina dom inni mają gorzej mimo, że nie biorą a ja sobie swietnie radze. No w sumie wczoraj odjebalem, ale nie było tak źle jak mogło być.
mechanizm rozproszonego i rozdwojonego “ja” - jak ćpam to fakt, może zaniedbuje niektóre rzeczy, ale przecież robie to jak mogę a kiedy nie ćpam jestem do rany przyłóż
Oczywiście są różne fazy uzależnienia, ale w każdej z nich powyższe mechanizmy działają w mniejszym lub większym stopniu. Co jest najlepsze, one są tak sprawne, że kolejnym krokiem, już po odstawieniu jest praca nad tym żeby je rozpoznać i rozbroić bo uzależnionemu możnaby było pokazać film z jego udziałem w jakiejś sytuacji a on byłby w stanie się wyprzeć tego co widzi, albo zminimalizować i umniejszyć te działania.
To jest temat rzeka, ja jestem uzależniony od alkoholu, nie pije ponad rok i 3 miesiące przepracowałem wydaje mi sie wszystko co musiałem pod tym kątem, w terapii jestem ponad 3 lata, wiedzę mam, przemyslalem to tez miliard razy. Dzięki tym przemysleniom mogę smialo stwierdzic ze uzaleznilem sie od dragów i tkwie w tym po uczy mimo że mam pozorną kontrolę robie długie przerwy i na pozór wszystko jest okej.
Nie chce nikogo pouczać, ani nic. Dziele się tym co wiem o uzależnieniach, daje przykład jak bardzo podstępne to jest i jak mimo wiedzy i intelektualnego podejścia do całej sprawy może to wyglądać. Jedne zachowania zastępowane są innymi aby w zawiły sposób bronić tej choroby która żeruje na emocjach nie leczona kończy się tylko i wyłącznie szpitalem, więzieniem lub śmiercią.
edit: moje wychodzenie z alko wygladalo tak: spadlem na dno, wytrzezwialem, poszedlem na terapie, po 2 miesiacach zapilem, wrocilem na terapie, zapijalem kilkukrotnie z coraz to mniejszym komfortem picia ale caly czas pracowalem nad sobą, teraz udaje sie nie pic ale przerzucilem sie na dragi więc czy to sukces? średni ale przynajmniej czegos sie nauczylem
Wyszedłeś z ćpania/ próbujesz wyjść opisz swoja historię.
Nooghdra, absolutnie nie mowie o intelektualizawaniu oczywiscie ze to błąd
ale większosć postawiona przed pytaniem dlaczego ćpa odpowie "nie wiem"
dlatego warto się dowiedzieć nie tylko na poziomie intelektualnym jak mówisz ale również emocjonalnym
hej jeśli mod pozwoli chciałbym krótko opowiedzieć co się u mnie dzieje
jestem na miesięcznym detoksie
jest ciężko
detox wymuszony był problemami finansowymi
ale zostały już one pokonane a ja go chcę pociągnąć go dłużej
najchętniej do końca życia
chciałbym powiedzieć 2 rzeczy które być może wiecie a może nie
po pierwsze niekłamaną prawdą jest że na początku jest ciężko
to chyba każdy wie i nie należy o tym zapominać
ale powtarzam na początku nie cały czas
to też warto wiedzieć
druga rzecz podobnie jak niektórzy tu szczególnie domorośli psychoterapeuci których z imienia nie będę wspominał myślałem że ćpam dla przyjemności
to jest oczywiście popularna iluzja
wiem że zabrzmi to dziwnie ale przyjemność jest skutkiem ubocznym a nie głównym
dla kumatych - my uciekamy OD czegoś a nie DO czegoś
wiem z terapii internetowej ( jestem samoukiem ) że używanie substancji psychoaktywnym
( w tym również alkoholu )
jest ucieczką ( i tu uwaga ) od emocji z którymi nie potrafimy sobie poradzić
ważne jest całe to zdanie od emocji z którymi nie potrafimy sobie poradzić a nie od emocji
bo takie ma każdy również negatywne
ja to ćwiczę i mi fajnie nieźle wychodzi
nawet po latach ćpania da się tego nauczyć wyćwiczyć
nie sądziłem że to powiem ale czuję się w miarę szczęśliwy bez
i naprawdę to ulga że nie muszę po nic sięgać
dziękuję za uwagę
ale większosć postawiona przed pytaniem dlaczego ćpa odpowie "nie wiem"
dlatego warto się dowiedzieć nie tylko na poziomie intelektualnym jak mówisz ale również emocjonalnym
hej jeśli mod pozwoli chciałbym krótko opowiedzieć co się u mnie dzieje
jestem na miesięcznym detoksie
jest ciężko
detox wymuszony był problemami finansowymi
ale zostały już one pokonane a ja go chcę pociągnąć go dłużej
najchętniej do końca życia
chciałbym powiedzieć 2 rzeczy które być może wiecie a może nie
po pierwsze niekłamaną prawdą jest że na początku jest ciężko
to chyba każdy wie i nie należy o tym zapominać
ale powtarzam na początku nie cały czas
to też warto wiedzieć
druga rzecz podobnie jak niektórzy tu szczególnie domorośli psychoterapeuci których z imienia nie będę wspominał myślałem że ćpam dla przyjemności
to jest oczywiście popularna iluzja
wiem że zabrzmi to dziwnie ale przyjemność jest skutkiem ubocznym a nie głównym
dla kumatych - my uciekamy OD czegoś a nie DO czegoś
wiem z terapii internetowej ( jestem samoukiem ) że używanie substancji psychoaktywnym
( w tym również alkoholu )
jest ucieczką ( i tu uwaga ) od emocji z którymi nie potrafimy sobie poradzić
ważne jest całe to zdanie od emocji z którymi nie potrafimy sobie poradzić a nie od emocji
bo takie ma każdy również negatywne
ja to ćwiczę i mi fajnie nieźle wychodzi
nawet po latach ćpania da się tego nauczyć wyćwiczyć
nie sądziłem że to powiem ale czuję się w miarę szczęśliwy bez
i naprawdę to ulga że nie muszę po nic sięgać
dziękuję za uwagę
Wiadomość moderatora
scalono
Wyszedłeś z ćpania/ próbujesz wyjść opisz swoja historię.
Dawno mnie tu nie było
Miałem urodzinowa wpadkę w lipcu która nie poskutkowała niczym więcej
Zrobiłem upragniony maraton a w tym roku mam już wybiegane 1500km
Na terapię po przerwie wakacyjnej póki co nie wróciłem bo uważam, że stało to już w miejscu a kasa na to szła całkiem spora.
Pozdrowionka
Miałem urodzinowa wpadkę w lipcu która nie poskutkowała niczym więcej
Zrobiłem upragniony maraton a w tym roku mam już wybiegane 1500km
Na terapię po przerwie wakacyjnej póki co nie wróciłem bo uważam, że stało to już w miejscu a kasa na to szła całkiem spora.
Pozdrowionka
Wyszedłeś z ćpania/ próbujesz wyjść opisz swoja historię.
Feszek, pozdro! Wpadki sa naturalna sprawa bo to jest taki stress-test, ktory pokaze Ci, czy robisz postepy czy nie. Niegotowych wpadka cofa na start. Ty byles w stanie isc dalej, pomimo popelnionego bledu. Idz dalej ta droga bo umiesz juz mowic stop, kiedy jest to najtrudniejsze
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam
Wyszedłeś z ćpania/ próbujesz wyjść opisz swoja historię.
beeniepatu, dzięki.
Jeszcze przy okazji podpytam, miałem kilkumiesięczna przerwę i poszło troszkę klasyczka a ja nadal miałem wrażenie, że nie mam śluzówki. Ktoś wie ile czasu taka sluzówka się regeneruje? Gdzieś tu wyczytałem że 2-3 msc ale no nie wydaje mi się. Czy to już jakieś trwałe uszkodzenie ?
Często mam katar i wydaje mi się, że to moze być przyczyna.
Jeszcze przy okazji podpytam, miałem kilkumiesięczna przerwę i poszło troszkę klasyczka a ja nadal miałem wrażenie, że nie mam śluzówki. Ktoś wie ile czasu taka sluzówka się regeneruje? Gdzieś tu wyczytałem że 2-3 msc ale no nie wydaje mi się. Czy to już jakieś trwałe uszkodzenie ?
Często mam katar i wydaje mi się, że to moze być przyczyna.
Wyszedłeś z ćpania/ próbujesz wyjść opisz swoja historię.
Feszek, niestety sluzowka w nosie nie ma nieograniczonych zdolnosci samo-regeneracji. Na skutek wielu czynnikow konieczne jest wlaczenie zaawansowanego leczenia laryngologicznego. W przypadku dlugotrwalego niszczenia jej przez dragi, moze sie sama zregenerowac ale bedzie proces dlugotrwaly. To, ze masz czesto katar, moze swiadczyc zarowno ciaglej regeneracji jak i braku mozliwosci zregenerowania. Mysle jednak, ze jak nie zapadasz czesciej na infekcje gornych drog oddechowych, nie masz ciaglych problemow z oddychaniem, z zatokami, to nie jest z Twoim nosem najgorzej. Czas potrzebny. Mozesz tez skorzystac z masci i kropli Rinopanteina - o ile juz nie stosujesz
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam