
Ja jak się porobie czasem mi wejdzie jakaś paranoja żeby nikt mnie nie zobaczył, nie przyszedł na górę do mnie do pokoju a w szczególności nie zaczepił na pogaduszki. Dziwny stan bo czasami jjem sobie cały dzień temat, nikt nic nie ma do tego i ogólnie nie ma przeciwskazań żeby nie schodzić. Ale jak te pojebanie się włączy to choćby mi miał kutas pęknąć nie pójdę na dół do łazienki i bede szczał w butelki. Najgorzej jak już po zabawie i czuje obrzydzenie do siebie a jeszcze przecież trzeba te butelki wypierdolić

Chociaż nie wiem o co chodzi bo takie lęki do błahych spraw mam w sumie często,
czy na trzeźwo czy zrobiony, szczególnie do większości ludzi , mało jest osób z którymi nie rozmawiam swobodnie bez stresu. A jak jeszcze naćpiam się to gadam jak zacinające sie radio, zaczynam zdanie i po 2 słowach kończę, w głowie pusto, nie pamiętam co mówiłem wcześniej, ogólnie ciężko jest się dogadać. Chociaż już trochę się udało to okiełznać przez kilka lat i normalnie rozmawiam z tymi co znam albo kolegami kolegów. Najgorzej jest gdziekolwiek zadzwonić albo odebrać telefon ale i w tym są duże postępy. Kiedyś tak nie miałem, byłem bardzo towarzyski i rozgadany ale zioło 16 lat paliłem a kryształy i inne specyfiki gdzieś jakoś będzie ze 7lat to już może przeprało mózg troche. Te jebane syntetyczne kanna ile razy się wykręcałem po nich, mieszałem przeróżne rzeczy nie zastanawiając się czasami czy mi to nie zaszkodzi, rzadko ale bywały wieczory że się żarło co popadnie, co kto przyniósł, w wieku 16-21 było najgorzej dla głowy bo wtedy się ostro rozkręciłem. Teraz żałuje, że tyle tego gówna żarłem, odczuwam skutki tego chociaż narazie potrafię je kontrolować. Mówię tylko o jakiś naprawde niezdrowych rzeczach a nie że mefedronu żałuję że spróbowałem bo to jedna z najlepszych rzeczy jaka mnie w życiu spotkała tylko chodzi mi o np. ćpanie gazu do zapalniczek.
No nie ważne każdy swój RC krzyż niesie.