Ostatni post z poprzedniej strony:
Dodam coś od siebie.Zacząłem interesować się dopami jakoś w 2018 - czasy końca popularnego wujka Kolka i jego asortymentu - głównie Kokolino i beta-ketony. Podczas apogeum, które rozciągnęło się na jakieś 2-3 miesiące, zdarzało się spać co drugą noc i normalnie chodzić do pracy. Miewałem sporadycznie objawy psychozy, często halucynacje dźwiękowe i nie takie straszne zjady.
Na szczęście zamknięcie sklepu i ówcześnie stosunkowo długa "posucha" na rynku poszły w parze z otrząśnięciem się i odstawieniem tego na dłuższy czas, ale przede wszystkim nigdy więcej nie powróciłem do takich hardcore'owych ciągów. Późniejsze testy były absolutnie doraźne, a spożywanie rekreacyjne i nie robiłem sobie z tego powodu wyrzutów. Dosłownie kilka weekendów w roku miało się nijak do wcześniejszych maratonów.
O negatywnym długotrwałym wpływie zacząłem rozmyślać jakiś czas temu, gdy zacząłem miewać coraz to silniejsze stany depresyjne, które finalnie skończyły się dobrowolną potrzebą wizyty, konsultacji u psychiatry. Prawdopodobnie jestem w błędzie, zakładając, że to wina tych grzechów sprzed kilkudziesięciu miesięcy, ale mogły one dołożyć swoją cegiełkę.
Jak myślicie, czy skutki uboczne w postaci stanów depresyjnych mogą się pojawić po długim czasie, a może to zupełnie bez związku w moim przypadku? Chętnie przeczytam opinię czy komentarz, bo miło to z siebie po jakimś czasie wyrzucić publicznie i anonimowo.